niedziela, 4 października 2015

Boker Tov!

Czyli podobno po hebrajsku "Dobrego dnia". Dziś koleżanka W. (niech jej Pan Bóg wynagrodzi) zabrała mnie do Centrum Społeczności Żydowskiej na tamtejsze coniedzielne koszerne śniadanko.
W moim wieku hipsterka już nie przystoi, więc oparłam się pokusie fotografowania tego, co się pojawiało na stole, skupiłam się na dostojnym obżarstwie, a, zaprawde powiadam wam, było co łykać...
Na szczęście w necie słychać o śniadaniach w JCC i na tym BLOGU można obejrzeć serwowane tam smakowitości. Foccaccia była świeża i najpyszniejsza w świecie, to zielone paciajowate coś, co do tej pory nie wiem czym było, smakowało jak import prosto z raju, a marchewka z prażoną cebulką oraz sałatka z ziemniaków rzuciły mnie na kolana i zwiększyły mój obwód w miejscu, gdzie kiedyś mialam talię o jakieś 10 centymetrów. Całe szczęście, że wiedziałam czego się spodziewać i założyłam portki z gumą w pasie. Przezorny zawsze ubezpieczony.

Na TEJ STRONIE znalazłam przepis oraz zdjęcie dania, które na jakiś czas stanie się moim ulubionym przysmakiem :D

Pikantna sałatka z marchewki
wg przepisu Yotama Ottolenghiego i Sami Tamimiego z książki „Jerusalem: A Cookbook”

Składniki:
6 dużych marchewek, obranych
3 łyżki oliwy
1 duża cebula, drobno posiekana
2 łyżki harissy
1/2 łyżeczki startego kuminu
1/2 łyżeczki kminku, mielonego
1/2 łyżeczki cukru
3 łyżki octu
sól morska, do smaku
2 łyżki prażonej cebulki
2 łyżki posiekanej natki pietruszki

Marchewki włóż do szerokiego garnka, zalej wodą na tyle, by przykryła warzywa. Posól wodę i doprowadź do wrzenia. Gotuj na średnim przez ok. 20 minut, aż marchewki będą miękkie. Odcedź, ostudź, pokrój w 3 mm plasterki. Gdy marchewki się gotują, na połowie oliwy usmaż cebulkę, aż będzie złotobrązowa. Resztę oliwy wymieszaj z przyprawami. Polej sosem marchewkę, wymieszaj. Podawaj posypane pietruszką i cebulką.


2 komentarze:

GOSIA pisze...

A ja wciąż na zmianę robię hummus I kotleciki z cukinią z tej właśnie książki. Mniam.

Cuilwen pisze...

Właśnie sobie kupiłam tę książkę :) Na razie czytam i ślinię się.