Tak, macierzyństwo zdecydowanie ma wiele wspólnego z kupą.
Jednak największe wrażenie pozostawiło co innego.
Mianowicie – zęby.
Dzieci gubią zęby, rzecz to wiadoma. Nie wiem jak innym, ale moim osobistym potomkom zęby nie
Mleczaki i zęby stałe. Ojojoj. |
Dziwne uczucie, powiadam wam. Lekki opór, a potem cichutki trzask pękającej tkanki. I po sprawie. Podobno to nawet nie boli, a przynajmniej nie bardzo. Dzieci uszczęśliwione. Reklamacji nie składają (chociaż nie wiem czy to moja zasługa, czy Wróżki Zębuszki, zamieniającej martwe fragmenty uzębienia na żywą gotówkę). Parafrazując słowa znanej piosenki: jest super, jest super, więc o co mi chodzi? Czemu po każdym wyrwanym mlecznym zębie mam traumę o średnim natężeniu? Na przykład teraz, piętnaście minut po wyrwaniu zuzinej merdającej smętnie dolnej prawej czwórki?
Powinnam zakończyć tekst jakimś zgrabnym bonmotem, ale niestety, nie mam żadnego na podorędziu. Mogłabym napisać jak to serce matki wzdraga się przed ukrzywdzeniem dziecięcia, ale każdy kto mnie zna zabiłby się śmiechem, czytając taki szajs. Więc rzeknę krótko: dajcie mi zafajdany tyłek, zasmarkany nos albo zarzyganą podłogę. Spoko. Ale zębów wyrywać nie lubię ;)
4 komentarze:
Nie wyrwałabym zęba za nic! (kupy łapałam, rzygi sprzątam etcetera).
mąż wyrywa.
pozdrawiam :)
Ha, czyli nie jestem jedyna z moją schizą ;) Pozdrawiam również :D
Zjawiska przyrodnicze, zjawiskami przyrodniczymi. Ale to zdjecie! To tak to naprawde wyglada???? U wszystkich???
Podobno tak. Sama się zdziwiłam. Wygląda przeraźliwie ;)
Prześlij komentarz