wtorek, 12 stycznia 2016

Z bańki

Powszechnie wiadomo, że zdrowie psychiczne zazębia się z fizycznym: przewlekły stres odbija się somatycznie. Z dużym rozmachem.
Owa prawidłowość występuje u mnie w postaci ostrego zapalenia zatok. Kiedy stres trwa za długo i jest go za dużo, organizm mówi "pas" i z nosa zaczyna mi lecieć coś, czego nie powinno się opisywać, boli głowa, bolą zęby, bolą uszy i oczy, błędnik wariuje i jakoś trudno cieszyć się życiem. Antybiotyki pomagają na chwilę, więc staram się ich unikać jak tylko mogę. Pozostają metody naturalne.
Jedną z nich, bardzo skuteczną, są bańki. Dzięki nim już chyba wychodzę na prostą, chociaż wyglądam jak biedronka - cale plecy mam w ciemnych kółkach.

Dziś Ania przyjrzała się moim plecom i zaczęła się śmiać.
Ja: O co chodzi?
Ania: Bo masz na plecach kółka i wiesz jak co wyglądają?
Ja: Yyyy, nie wiem - jak siniaki?
Ania: Nie, jak te kółeczka na pizzy... O, pepperoni!

I widzicie, chociaż nadal jestem półżywa, przynajmniej z czystym sumieniem mogę o sobie powiedzieć, że wyglądam APETYCZNIE.
;)


Brak komentarzy: