wtorek, 25 września 2007

Lana

http://www.tragetuch.ch/

Trafiłam na nazwę tej firmy na TBW. Zdania co do chust Lana były podzielone - albo użytkowniczki je kochały albo ich nienawidziły:) Przeczytałam że to chusta gruba jak koc piknikowy, sztywna, ale też i bardzo wygodna, znakomita do wiązań "tylnych". Zaintrygowała mnie mocno.
Sprzedałam co mogłam i kiedy dysponowałam już stosowną ilością gotówki (cena nie jest niska niestety), zakupiłam w angielskim sklepie internetowym (lubię kupować u Brytów;). Po 10 dniach doszła. Otworzyłam pudełko i zdębiałam.

1. No istna pokutna włosiennica. To jest odpowiednie określenie:) Przed pierwszym praniem chusta była STRASZNA w dotyku. Gorsza niż nowy Didymos. Po praniu jej przeszło, ale nadal jest hmmm... jak by to powiedzieć... trochę "ostra", drapiąca. Przed włożeniem w nią noworodka chybabym się zastanowiła.

2. Wybrałam kolor Tattoo, ktory wzbudził największy zachwyt koleżanek z forum. Nie żałuję bo kolor jest śliczny, jesienny, ciemny brąz z brązowoczarnymi wzorkami nadrukowanymi na jednej stronie. Ale widać na nim każdy paproch i każde zagniecenie... To jest chusta dla elegantki. Ja chyba ją będę musiała - o ZGROZO! - prasować;) Pocieszam się że przynajmniej nie będzie na niej widac śladów po czekoladzie:)

Nosiłam już w podwójnym X, byłam zadowolona, ale nie do końca bo gryzła mnie w szyję:)

Wczoraj wieczorem natomiast zawiązałam ją w BWCC - plecak z krzyżem, z chestbeltem oczywiście. I z hukiem opadła mi szczęka. To jest szmata wprost stworzona do plecakowania! Po angielsku o takich chustach mówi się że są "grippy". Tłumaczę to na polski jako "czepliwe":) Ta cecha sprawia, ze zaplecakowane dziecko tkwi jak przymurowane:) Nic się nie obsuwa, nie rozluźnia. Do tego chusta jest sztywna (bardziej niż Nati), na ramionach nic mi się nie wrzynało. Trochę trudniej jest dociągnąć wiązanie, trzeba przy naciąganiu chusty mocniej szarpnąć;) Ale to drobiazg, niewart uwagi.


Chusta ma zaznaczony metką środek; końce nie są ścięte pod kątem tylko proste. Instrukcja jest BEZNADZIEJNA. Rysunkowa, malutka i w ogóle nie warto na nią spoglądać.

Na zdjęciu moja Lana nie wygląda tak ładnie jak w rzeczywistości, ale ma ono charakter jedynie informacyjny:) Postaram się zrobić ładniejsze zdjęcia w wolnej chwili.

To na razie początki, zobaczymy jak się będzie sprawować po jakimś czasie, po kilku praniach. Update za kilka tygodni. Na razie całkowicie oddam się próbowaniu nowej Nati, ktora wczoraj dotarła i aktualnie się suszy:)

Brak komentarzy: