piątek, 10 czerwca 2011

Co ja miałam, co ja miałam... aha! dobrą pamięć!

Przez ostatnie kilka miesięcy przestała mi dopisywać pamięć. Wychodzę do sklepu po masło i mleko a wracam z ziemniakami i chlebem, po czym muszę wyjść jeszcze raz. Otwieram lodówkę i zapominam po co tam właściwie zaglądam. Idę do pokoju z konkretnym zamiarem i w połowie drogi już nie pamiętam o co mi chodziło. Wchodzę rano do kuchni z zamiarem przygotowania śniadania i siadam przy stole z kompletną pustką w głowie, usilnie główkując co też to ja miałam, no co... Czytam tekst i przy końcu strony orientuję się, że nie wiem co było na początku.
W tym stanie niebezpiecznie jest się zajmować finansami... Więcej nie powiem, bo mi wstyd :) Skrewiłam, zawaliłam, schrzaniłam i Małżonek ma jak najsłuszniejsze pretensje. 
Od przedwczoraj wyglądam mniej więcej tak:

I słabo mi na myśl o weekendzie. Najchętniej bym się gdzieś schowała.

2 komentarze:

ziarnko piasku pisze...

na swoją obronę masz, że to ucisk macicy na mózg i przejdzie po porodzie ;) a małżonek chyba już nie jest zły widząc takie oczy co? ja bym nie była :D
Pozdrawiam! :*

Cuilwen pisze...

Przejdzie albo i nie, a co jak zostanie? ;)
Ech, kajam się i ogon pod siebie podkulam ;)
Dzięki :)