Sobotnie popołudnie spędziliśmy, wypasając dzieci w stadzie na świeżym powietrzu. Miejsce - Zalesie Górne, okazja - urodziny Emilki i jej młodszego brata, Antosia. Doborowe towarzystwo, las dokoła, dziewięcioro zachwyconych okolicznościami przyrody dzieci :)
Zuzi serce przylgnęło do huśtawki ogrodowej, aż żałuję że nie mamy domu i kawałka trawy, żeby coś takiego postawić. Sama bym się pobujała :)
Kiedy Ania zlokalizowała farby, znikła na dobre 40 minut, produkując arcydzieła. Czyli kartki szczelnie zamazane mieszaniną farb w dowolnych kolorach.
Mama z przyjemnością dotleniała Wewnętrznego. A Wewnętrzny odwdzięczał się sympatycznie, wierzgając jak rasowy piłkarz. Skaczący brzuch wzbudzał ogólne zainteresowanie ;)
5 komentarzy:
Pięknie się dotleniałaś:)
A dziękuję :)
jejuuuuu aleś Ty chuda, ja też chce !
Chuda i ładna. To za ile miesięcy rodzisz;))))???
Tak tak, powtarzajcie mi żem chuda, bardzo mi to dobrze robi na moje zdechłe ego ;P
:*
Prześlij komentarz