środa, 7 września 2011

Ład z chaosu

Ze szkolno-przedszkolnego zamieszania zaczyna się krystalizować pewien porządek. Stabilizuje się plan dnia.
Pobudka o 5.45, najpóźniej o 6.00. Pobudka to stwierdzenie trochę na wyrost, zazwyczaj od 3-4 rano już całkiem nie śpię ;)
Mycie, ubieranie i śniadanie dla dziewczynek (ja nie zdążam, chyba że akurat mąż się zlituje i zrobi kanapkę). Za pięć siódma biorę Mateusza i wychodzę z Anią do przedszkola. Zuzia zostaje u sąsiadki (dzięki Opatrzności za to, że mamy takich dobrych sąsiadów ;) ) Dwadzieścia po siódmej jestem z powrotem, biorę Mateo i idę do sąsiadów pilnować ich młodszej latorośli, podczas gdy sąsiadka odprowadza swoją i moją starszaczkę do szkoły. Po ósmej jestem wolna, wreszcie czas na śniadanie. Jeśli Mały Wyjec raczy odpłynąć w objęcia Morfeusza - mam chwilę dla siebie, czyli mogę się zabrać za sprzątanie/gotowanie/prasowanie czy co tam jest do zrobienia ;)
Wpół do pierwszej należy wyruszyć po dziewczyny do szkoły. Dziś akurat to moje zadanie ;)
Po powrocie szybki obiad oraz początek horroru z Mateuszem, któremu akurat wtedy włącza się opcja "Wieczorna Rozwrzeszczana Masakra".
O czwartej - spacer z wrzeszczącym wózkiem po Anię do przedszkola. Potem plac zabaw, albo powrót do domu, wszystko przy akompaniamencie Mateuszowych ryków.
Następnie tęskne wyczekiwanie wieczora i odliczanie godzin do momentu kiedy dzieciarnia pójdzie spać. Co wieczór obiecuję sobie - poczytam, coś obejrzę, coś napiszę, pouczę się, no choćby na szydełku podziergam. A gó... yyy, znaczy, nic z tego ;) O 21.00 gasnę jak świeca. A przede mną noc długa i w większości bezsenna...


;)

3 komentarze:

GOSIA pisze...

Ciagle sobie obiecuję, że się tu odezwę zamiast codziennie Cię tu podglądać jak jakaś sasiadka zza firanki... ale sama wiesz jak to jest przy trójce dzieci. Dzięki jeszcze raz za poradę chustową, noszę małego codziennie - dzięki temu jest jak złoto. Nawet da coś ugotować i uprzątnać. Mam nadzieję, że Twój Mareo wkrótce skończy sezon bąkowo-kolkowy czy co mu tam dolega, bo aż sama się pocę jak czytam w Twoich wpisać o jego krzykach;-)
A Małgorzatki żółtek jak się ma? Mam nadzieję że wszystko z nim w porządku?
Pozdrawiam, czytam codziennie i postaram się cześciej odzywać. No to miłego, CICHEGO, dnia! Gosia

GOSIA pisze...

Aha! Zapomniałam napisać, że dzięki Tobie mam kolejną obsesję: koncept Kontinuum! Mąż narzeka: to jest nasze dziecko nr 3 ale za to pierwsze które śpi z nami. Co noc i przez całą noc.Babcia narzeka że rozpuszczę dziecko: cały czas noszę małego, czy to w chuście czy na rękach. I wiesz co: dobrze mi z tym ( i mam nadzieję ze małemu też! )

Cuilwen pisze...

Gosia, ściskam mocno i cieszę się, że się odezwałaś :))) Dzieci kontinuum są fajne :) Przy Ani zbliżyłam się do tej koncepcji na tyle na ile mogłam i widzę wielką różnicę między efektami chowu klasycznego a kontinuum, nawet w niepełnym wydaniu :)
A rodzina niech narzeka, zatka ich za jakiś czas jak efekty zobaczą ;)