piątek, 18 listopada 2011

Nieuchronnie...

... zbliża się nieprzyjemność zwana weekendem :) W tym tygodniu urozmaici mi go nadprogramowo zapalenie dziąseł. Nawet nie wiedziałam, że coś takiego istnieje, dopóki  o poranku nie zawyłam z bólu jak zwierzę, próbując pogryźć kanapkę.
Czas zapiąć mentalne pasy. Można też ewentualnie zatankować.


Wrzucić zagłuszacz dziecięcych ryków, przy okazji miło prostujący zwoje mózgowe ;)



I coś kojącego dla duszy:

Idę się gdzieś schować ;)

2 komentarze:

GOSIA pisze...

nie masz za wesoło, rzeczywiście. ale jak dzieci będą po maturze to życie znów wyda się znośne.Albo i nie... pójdziesz do pracy i będziesz tyrać aż pod siedemdziesiątkę!

Cuilwen pisze...

Dokładnie tak myślę ;P A potem jeszcze będę niańczyć wnuki ;) Przerąbane aż do śmierci ;)