Rozszerzam dietę Najmłodszemu. Proces ten przechodzę po raz trzeci, więc stracił sporo ze swej ekscytującej świeżości. Wali mnie na odlew realizmem: usyfione śliniaki, usyfione ubranka, marchewka w oczach i uszach (nie tylko dziecka, o nie...), setki złotych wyrzucone do kosza (słoiki drogie, nigdy nie wiadomo czy i ile zje i ile się zmarnuje, ale ugotowanego przeze mnie nie zje na pewno).
Trzyma mnie przy życiu świadomość, że każdy dzień przybliża mnie do upragnionej wolności, pozornej wprawdzie, bo macierzyńska smycz przytrzyma mnie do końca życia, ale zawsze lepsza pozorna wolność, niż żadna. Już za kilka miesięcy Najmłodszy będzie zostawialny na kilka godzin w towarzystwie Taty/Babci/niani oraz zapasu żarcia. Alleluja. Tak więc cierpliwie wtykam do paszczy łyżeczkę z pomarańczową paciają, wiedząc, że każda porcja to krok we właściwym kierunku :)
Prezes na razie współpracuje chętnie; najbardziej kompatybilny jest z owsianą kaszką:
W skupieniu bada miskę, nie wiem co w niej takiego fascynującego, ale zajęła go na dobre 10 minut:
A ja trenuję bycie ZEN. Polega to z grubsza na wyćwiczeniu zdolności zadeptania każdej niepożądanej myśli, która śmie wykiełkować. Żadnych fantazji, żadnych rozmów ze sobą, snucia wizji, żadnych światów równoległych. Czysty i żywy realizm. Odwracanie swojej uwagi od siebie. Wyciskanie przyjemności z każdej chwili, choćby to miała być tylko kilkuminutowa rozmowa z sąsiadką, szklanka coli i fajna piosenka w tv albo duperele wyklikane na Allegro. I do wieczora, spokojnie przeżyć kolejny dzień.
Sama jestem ciekawa na jak długo starczy mi sił :)
17 komentarzy:
U nas króluje niepodzielnie biszkoptowa kaszka z Hippa :-)Poza tym mały zje wszystko co tylko nie zawiera marchewki. Marchewka jest zdecydowanie fuj. I dobrze, bo plamy z marchewki chyba najtrudniej sprać. Ja szykuję się na weekend z opiekunką: jutro tenis, niedziela obiad i kino tylko we dwoje :-))) Wolność może pozorna ale jednak pozwala głębiej odetchnąć i wyjrzeć zza pieluch na świat :-) Pozdrawiam, powodzenia w ZEN-owaniu ;-)
wiesz co, a mi sie kiedys nawet juz raz udalo "byc ZEN", jak mlodzi osiagneli etap prawie bezobslugowy i bez chorobowy... a potem maz przyniosl drugiego kota :D a potem okazalo sie ze bedzie nas wiecej... no i teraz sobie tkwie znow w pieluchach, z dwoma kotami [z czego jeden kastrat strasznie sie nakreca jak mloda kwili - urocze] i mysle, ze moze jeszcze kiedys to ZEN do mnie wroci :D tak wiec zycze powodzenia w ZEN'owaniu i radosci z kazdej chwili.
ZEnnnnnnnnnnnnn , ZENNNNNNNNnnnn z ospą w tleeeeeeee:D Szlak by trafił ...Łudziłam się , ze dwa pryszcze na buzi od wtorku to jakaś potówka od czapki... dziś jednka przerodziły się w wodniste góreczki , a reszta bladego ciałka pokrywa sie plamami . ZENNNNNN, ZENNNNNNNNNN , niech sypnie też starszaka , teraz , już ... ZENNN, ZENNN dwea tygodnie z dwójką w domu :DDDD Nic to będzie ZENNN :DDD
Klusek jest przesłodki :D Buziol
A myślałam, że tylko Julo taki "wolny" w trakcie jedzenia:D Wolność swą przejawia dzieleniem się ze wszystkim tym co mama w miseczce przygotowała:D
Delfina, o matkooooo, cierpliwości, bo będzie Ci bardzo potrzebna... Oby przechorowali obydwaj, jak najłagodniej :) Trzymaj się!
Mama Kangurzyca? Też sympatycznie!!
My beautiful dumpling, aka critter, aka gremlin! - jak ladnie papke wcina. I tylko sie 70% wylewa! OMG. I miss him so much! :D
jest git.
co to za owsiana kaszka?
A Ty z tym zostawaniem za kilka miesięcy z tatą/babcią na poważnie??
Bo ja pamiętam, że Hela dopiero po 1,5 roku na chwile z kimś została;P
i wolałam zwierzenia chustoholiczki :P
Kaszkę owsianą przywlokłam z Kanady, na widok wyboru żarcia dla dzieci, który tam mają po prostu skręciło mnie z zazdrości ;)
Gosia poważnie nie zostawiasz nawet na moment? To ja chylę czoła! Oszalałabym, poza tym logistycznie bym nie dała rady. Klusek zostaje z sąsiadką kiedy ja muszę poodbierać dzieci z placówek, nie mogę go ciągnąć ze sobą w ten mróz, poza tym bez niego wygodniej... ;)
Zuza została z babcią na dwa tygodnie kiedy miała 2 lata, Ania została kiedy miała 2,5. Zobaczymy kiedy Kluś uczłowieczy się na tyle, żeby można go było zostawić na parę dni :) Ale on nie będzie czuł się samotny, już siostry się o to postarają :)
Ciociu Martusiu, Gremlin też tęskni! Rozpromienia się jak mu robię "kuku" :P lecz w jego błękitnych oczach maluje się pełne wyrzutu zdziwienie - GDZIE MOJA CIOCIA??!!
Gosia, ja już nie jestem chustoholiczką, pozbyłam się tego szkodliwego nałogu :PPPP Jestem ergoholiczką tera :P
OOOOo , własnie zobacyzłam zmiane ... normalnie ten wyjazd Cię odmienił :D i dobrze:) Póki co kropek nei przybywa i chyba wcale go nei swędzi , dostał pseudonim muchomor po tym jak potraktowąłm go białym płynem ;) .A reszta w normie , czyli bije się lata , biega , sacze z łóżek , kłóci się , piszczy ... jest dobrze:DDMiłego dnia :)
Oby było dobrze do samego końca :)))
Mój malec zostaje praktycznie od pierwszego dnia w towarzystwie taty i magicznej butelki medela calma. Butla ma dziwny smoczek, symulujący karmienie piersią. Normalnie komuś, kto wymyślił ten smoczek mogę wysłać prezent na walentynki :). Zamiast medela calma, powinni tą butlę nazwać freedom :D
Medela calma, powiadasz? Może spróbuję, bo Mat na razie nie chce żadnej butelki. Nic nie może się równać z cycusiem mamuni, a już na pewno nie jakiś zimny, śmierdzący silikon lol ;P
Calma ma całkiem inaczej zbudowany smoczek, w ogóle toto smoczka nie przypomina, chociaż silikon a i owszem. My zaczęliśmy używać po podpowiedzi logopedy - mały po urodzeniu miał problemy ze ssaniem piersi. Na butli się nauczył i od tego czasu wymiennie ssie i butlę i pierś bez problemów. Oczywiście ma swoje oczekiwania co do zawartości butli ale to już osobny temat ;)
Prześlij komentarz