środa, 1 lutego 2012

Witamy w Prawdziwym Świecie

Jestem ulubienicą Losu. Los dba, żebym się nie nudziła. I żeby mi nie było za spokojnie i radośnie. Otóż, wskutek gwałtownych spadków temperatur na zewnątrz i w domu, Mateo zachorował. Dość poważnie, jak mniemam, bo gorączka podskakuje mu do 40 stopni. Kaszle, prycha i bez przerwy, tak, dosłownie BEZ PRZERWY płacze albo co najmniej jęczy. W tej konkretnej chwili, kiedy piszę te konkretne słowa, leży na kanapie i piszczy, więc instynkt macierzyński każe mi się streszczać...
Noce są równie urozmaicone jak dni, więc przezornie zaopatrzyłam się w kilka litrów Pepsi Max, którą podaję sobie doustnie tak co dwie godzinki, żeby się nie przewrócić. Czyż życie nie jest piękne?

To jednak nie wszystko. Dodatkowych atrakcji dostarcza mi Ania, którą, po odprowadzeniu do przedszkola, trzeba siłą ode mnie odrywać, wrzeszczącą i zaryczaną. Serce mi pęka, szczerze mówiąc, ale trzymanie jej non stop w domu przekracza moją wytrzymałość. Nie wiem jak podejść do tego problemu, bo nigdy przedtem nie miałam z niczym podobnym do czynienia.
Na szczęście wciąż jestem świeża, rześka i zrelaksowana po wakacjach, więc do trudności obiektywnych oraz wszelkich czających się psychicznych dołów podchodzę na maksymalnym luzie. Jestem zdeterminowana i zdecydowana wydłubać z każdej chwili dnia maksymalną ilość zadowolenia. Ciekawe, na jak długo starczy mi mentalnych zasobów.

Mimo nowatorskiego podejścia autora tekstu do polskiej gramatyki i leksyki, ta piosenka jakoś mi się podoba :) Mrozu & Kasta rządzą w moim odtwarzaczu ;)


2 komentarze:

Kajka pisze...

Się nie dziwię, dają kopa. Trzym się Matko chorego. Łączę się w bólu. Kajtek na przemian zwraca albo wali w pampka. A ja zachodzę w głowę - szyneczka, ryż czy gotowany pstrąg.

Małgorzatka pisze...

Jezusie!!!!! niech Klusek szybko wróci do zdrowia:(