czwartek, 21 marca 2013

Lazaret - reaktywacja

Dopadło nas jakieś niepozytywne wirusisko. Najpierw grypa żołądkowa, a potem nawracające mdłości, bóle, wysoka gorączka i ogólna niemoc.
Wlokę się rano do przedszkola jak na ścięcie. Od dwóch dni zjadłam tylko czerstwą bułkę i trzy biszkopty. Zostały w żołądku, więc pełny sukces. Matju odmawia jedzenia czegokolwiek poza moim mlekiem i surowym jabłkiem. Padamy spać wczesnym wieczorem, budzimy się w nocy co godzina, wstajemy w złym humorze.
Wyglądamy przez okno i szlag nas trafia gdy na termometrze -13 i dookoła śnieg.
Dziś jedynym moim dokonaniem, z którego jestem strasznie dumna, było poskładanie góry prania. Potem musialam się położyć. Matju łaził po mnie, wyrywał mi wlosy i wrzeszczał "mama, oppa, mama ui ui" czyli "kobieto wstań, bo wkurza mnie jak tak leżysz".
Marzy mi się szpitalne łóżko na oddziale zakaźnym, z calkowitym banem na odwiedziny rodziny.



2 komentarze:

Natalijka pisze...

u nas -sraczkorzygaczka i śniegu po pas. łączę się w bólu.

Unknown pisze...

Tulę mocno Kochana...i wysyłam masę pozytywnej energii :***