Dzień minął mi na obijaniu się :) Chciałam czegoś dokonać wieczorem, zdobyć się, zmobilizować, osiągnąć, ale tak mi błogo, że chyba pozostanę w stanie słodkiego nieróbstwa. Bez wyrzutów sumienia.
Gram w Candy Crush (uzależniłam się, cholera jasna ;)), zza okna wieje mi ciepłym, słodko pachnącym powietrzem (siano mam pod blokiem czy co, bo pachnie cudnie) a w radiu gra Sylwia Grzeszczak i Liber:
Lubię to.
7 komentarzy:
Owszem, są takie dni, w sumie jak na lekarstwo, ale się zadarzają, kiedy mozna w miarę odczuć jako tako rownowagę siebie.
Tylko korzystać.
ps. a żniwa właśnie w pełni, może i do ciebie ten zapach doleciał.
Oj tak, żniwa, przypomniałaś mi dzieciństwo na wsi... Tam to dopiero pachniało, pomijając rzecz jasna wyrafinowany zapach chlewu i obory LOL
Chlew i obora nie były takie złe, biorąc pod uwagę jak dziś smierdzi miasto.
Zgadzam się całkowicie :)
I zobacz, więcej ludzi było w domu, zawsze ktoś się dzieckiem zajął, a nie tylko mama i mama. I ciocie, i babcie, i inne dzieci za płotem. A dziś - 4 ściany cały dzień. Lepiej było.
pod pewnymi względami tak, jak najbardziej. Ale pamiętam tez wstawanie o 4 rano do krów ;) Plecy zgięte godzinami przy przerywaniu buraków w pełnym słońcu ;) Zbieranie ziemniaków przy wykopkach, tez w półzgięciu caly dzień, z jedną przerwą na zimny posiłek w bruździe ;) Zapierdol przy żniwach, a zanim pojawiły sie kombajny podwójny zapierdol - przy żniwach i młocce ;) Uwiązanie do gospodarstwa - nie wyjedziesz nawet na dwa dni, bo kto krowom i swiniom da jeść. dziecko można ze soba zabrac, szesnastu krów już nie :D I tak dalej ;) Więc w sumie, jak tak sobie powspominam to owszem, pachniało lepiej, ale czy było wygodniej to nie wiem ;)
U dziadków było cztery osoby na gospodarstwie, i roboty zawsze bylo full, a jedyna rozrywką telewizor i w niedziele do kościoła ;) Więc niekoniecznie bym się zamieniła, po glębszym namyśle :P
Prześlij komentarz