poniedziałek, 9 września 2013

Knebla...

Czy tylko ja, przy całodobowej opiece nad upierdliwym dwulatkiem, mam alergię na słowo mówione? Przysięgam, kiedy ktoś się odzywa w mojej obecności, ciśnienie mi rośnie do poziomu niebezpiecznie grożącego wylewem. Pod wieczór nie mogę nawet słuchać muzyki, a telewizor mam chęć rozbić, przez te cholerne, gęgające bajki. Kneblowałabym wszystkich w promieniu stu metrów. Chcę być sama i chcę, żeby było cicho. Wszyscy precz.
Kodeks Pracy gwarantuje odpowiednią ilość godzin przeznaczonych na odpoczynek, między jednym dniem pracy a drugim. Szkoda, że nie dotyczy to matek. A, sorry, zapomniałam, przecież SIEDZIMY w domu. Wieczny odpoczynek, czyż nie?

Matju kilkanaście dni temu zrezygnował z drzemki dziennej. Mam ruchliwe, krzyczące, wszędobylskie, niszczycielskie DWULETNIE DZIECKO, które NIE ŚPI W CIĄGU DNIA. Ani chwili. Ani jednej, pieprzonej minuty. Wieczorem pada około 21.00, budzi się w nocy dwa razy i wymaga uspokojenia (kto do niego idzie? Zgadnijcie.), wstaje między 5.00 a 6.00 rano. To mu wystarcza. Mnie, niestety, nie. Jestem obolałym wrakiem.

Tygodniowe żłobki i przedszkola to wcale nie taki zły pomysł był.


Właśnie mąż wrócił z pracy (jest godzina 19.30, wyszedł z domu o 7.30 rano.). W progu został lojalnie pouczony, żeby się do mnie nie odzywać. Pod żadnym pozorem. Na żaden temat. Bo będzie źle.

"Niech ktoś zatrzyma wreszcie świat, ja wysiadam."
O.

PS. Tak czułam, że jak Kluska pochwalę (dwie notki temu) to czar przestanie działać i coś się spieprzy ;) I znowu mam przerąbane. Jak tu nie narzekać, no jak? ;)

9 komentarzy:

Unknown pisze...

Małe dzieci chyba mają bateryjki duracela, nie wiem skąd w takim małym ciele tyle energii ;)

Kajka pisze...

He, he, przecie pisałam, że bestyjeczka. Poczekaj, aż gimnazjalistki zaczną ci zadawać tzw "mądre" pytania, wtedy wymiękniesz. Ja jestem właśnie pomiędzy samodzielnym wykonywaniem prądnicy połączonym z żeglarskim slangiem i zaprawionym łucznictwem sportowym, opowieściami z gier minecraft i "nie" Kajtka. I wieczorem warczę nawet na muszlę klozetową (zgadnij jak wygląda przy tylu chłopcach ;))

Kajka pisze...

Ale żeby nie było, że ci nie współczuję. Współczuję i łączę się w umiłowaniu ciszy. Moja CAŁA rodzina nie może zrozumieć, że prowadząc auto nie znoszę włączonego radio i nie mam ochoty słuchać po raz setny "Obławy" Kaczmarskiego (przeżułam go w liceum i jakoś nie mam sentymentu).

Małgorzatka pisze...

ja mam to samo od wczoraj. mało pocieszające,wiem ale zawsze coś. kurwasz mać

Cuilwen pisze...

Ach, życie ssie czasami, z siłą odkurzacza. Wytrwajmy, albowiem nie mamy innego wyjścia.

Northern.Sky pisze...

Myślałam wczoraj o Tobie. Myślę, że w dużej mierze to niewyspanie i brak czasu dla siebie. Wieczorem może godzinka, dwie zanim padniesz, już człowiek nie ma siły na nic. A poranna pobudka o 5-6 to masakra i ciężko potem przeżyć cały dzień. No i również trzeba się zająć dziewczynkami po szkole...
Ech, lipa ale minie, jak wszystko.
Ściskam!

Ka pisze...

Mój małż obraziłby się na mnie śmiertelnie, gdybym nakazała mu się zamknąć po całym dniu wzajemnego nie widzenia się, po pracy....
a więc zdarza się, że patrzę i udaję, że słucham... a często on i córka przekrzykują się wzajemnie, by mi coś powiedzieć...

a moją córkę przekrzyczeć nie jest łatwo.
ciągle tylko: mamo, mamo, mamoooooo, mamo patrz, a mamo patrz teraz, mamo nie patrzysz, mamoooooo, mamo gdzie jesteś (gdzie mogę być? w spa?)



nie rozumiem mego męża - przecież czasami widzi, że stukam coś na kompie.... nie mógłby poczekać? chwilki ciszy mi dać?
i tylko ciągle narzeka, że ja jestem "taka małomówna"...

Cuilwen pisze...

Northern Sky - dokładnie tak :) Ostatnio Młody budzi mnie nawet 3 razy w ciągu nocy. Muszę wstać, gonić go po domu bo w półśnie ucieka z łóżka. Jak on juz zasnie to ja nie moge, tracę godzinę zanim odplynę znowu, a potem kolejna pobudka. I wstawanie skoro świt. Po kilkunastu dniach zaczyna człowiek wpadać w dziwne stany. Wiem, że to przejściowe, bo zdarzają się dni, kiedy czuję się kwitnąco i mam chęć do życia oraz interakcji z otoczeniem. Mam nadzieję, że będzie coraz lepiej.

Ka - NIE WYTRZYMAŁABYM. Serio... Szacun za cierpliwość :*

Cuilwen pisze...

Mam teraz problem z odrabianiem lekcji... Zuzia wraca do domu po szkole i ma lekcje do zrobienia, muszę być przy tym aktywnie obecna. Potem ćwiczy pisanie i czytanie (słabo jej to idzie a to już druga klasa :/). Mateusz wyrywa jej ołówek z ręki, wrzeszczy, zabiera książki :/ Nie sposób go zająć czym innym, a kiedy w końcu wsadzam go do kojca, zaczyna tak wyć, że nikt się nie może skupić :/

Nie mogę trzymać Zuzy do wieczora, czekając aż Mateusz pójdzie spać, bo o 21.00 to ona powinna być w łóżku, a nie siadać do lekcji, zmęczona po całym dniu.
A on w ciągu dnia nie sypia i nie sposób się go pozbyć :/
To jest koszmar. I nie powiem jakie myśli mi chodzą po głowie, kiedy widzę jak Zu męczy się z lekcjami, a wokół krąży wrzeszczący dwulatek.