W przystępie zaćmienia umysłu, wybraliśmy się dziś z dziećmi do Ikei. Na podobny pomysł wpadło zapewne pół Warszawy. Groza. Zostalismy tam tylko dlatego, że jak już wjechaliśmy na parking to wyjechanie z niego z powrotem zajęłoby spokojnie z godzinkę ;)
Trafiliśmy na malowanie twarzy. Zu i Ania nie mogły sobie odmówić.
Ale na całe szczęście, rytualny obłęd w tym roku trwał tylko cztery dni, zamiast, na przykład dziewięciu, jak się kiedys zdarzyło. Zawsze to jakiś plus ;)
6 komentarzy:
A u nas nie ma majówki;) I dobrze. Są za to bank holidays czyli, zdaje się, dwa wolne poniedziałki w maju. Sprytne, co?;)
Bardzo sprytne ;)
Jak dobrze, ze juz po. Od zawsze nie lubie tych majowek. Rozwiazanie brytyjskie bardziej do mnie przemawia
Tak, zda mi się dużo praktyczniejsze :D
He, he, he, też popełniłam ten błąd. Co gorsza wybrałam się z trójką dzieci na zakupy do outletu i decathlonu. Sphinx był zapchany na maksa, więc popędziliśmy do ikea na obiadek. Wieczorem czułam się jak makaron wyżęty przez maszynkę. Głupia ja, głupia ;)
jaka Zuzia jest ogromna :D
Prześlij komentarz