SMS od pani ze szkoły: "Zuzia po raz trzeci nie miała dziś książek do angielskiego, proszę o dopilnowanie, żeby włożyła ksiązki do plecaka"
No pięknie. O poprzednich dwóch razach nie wiedziałam. Namawiam ją, żeby zostawiała książki w domu, bo jej plecak chwilami ważył ponad 8 kilo :/
Ale nie zawsze pamiętam, żeby sprawdzić jakie ma lekcje. Ona też najwyraźniej nie pamięta.
Zastanawiało mnie, czemu codziennie nosi WSZYSTKO, łącznie z cymbałkami (chociaz ma muzykę 2x w tygodniu...). I już rozumiem. Żeby nie zapomnieć.
Może obie byśmy lepiej pamiętały, gdyby można było ksiązki zostawic na biurku, albo na półce. Wtedy rzucałyby się w oczy przy odrabianiu lekcji. Niestety, taka opcja odpada, bo Mateusz, jak tylko zauważy Zuzine książki/zeszyty, natychmiast sie na nie rzuca, wyrywa kartki i bazgrze mazakami. Ksiązki trzeba chować. Wszystko trzeba chować. Doprowadza mnie to do rozpaczy, bo nie ogarniam już zupełnie NIC.
Najwspanialej chyba wychowuje się dzieci w lepiance z gliny i krowiego nawozu, w której nie ma nic, oprócz paleniska. Tak przynajmniej wynikałoby z badań antropologów, etnologów i innych logów, którzy tlumaczą nam, jak to ludy pierwotne żyją szczęśliwie i nie mają egzystencjalnych rozterek a dzieci to dla nich wyłącznie błogosławieństwo i radość ;)
14 komentarzy:
Taaa, czasami tak bywa, że i ja marzę o takiej lepiance i nie było by kłopotu. Inaczej idzie oszaleć! ;/ zresztą, ja chyba już oszalałam;/
No to jest nas dwie.
Ja sie w ogóle zastanawiam nad rezygnacją z dodat. lekcji ang, bo dziecko samo nic nie pamieta, i na mojej glowie - wez plecak, wez ksiazke, wez cwiczenia. Ja nie mam do tego glowy. Odpadam na maxa już na tym poziomie. Marzę tylko spać i mieć spokoj.Nie musi umieć ang.
Rozumiem to :)
i tak większość dzieci ogarniają babcie na tych zajęciach dodatkowych - ja babci nie mam pod ręką, i krew mnie zalewa, jak ktoś jest tym mega zdziwiony. Noż proszę, a to babcia to jakiś obowiązek?
Zuza nie chodzi na zajęcia dodatkowe, bo nie mialabym jak jej przyprowadzic i odprowadzić, po prostu sama nie dam rady.
Też nie mam babci do pomocy i już nie raz sie zdarzylo jak musialam awaryjnie odebrac dziecko skądś i mówiłam, że dopiero za dwie godziny będę to padalo zdziwione pytanie "a nie może babcia albo ciocia odebrać?" No jak ktos ma babcię albo ciocię na posyłki to pewnie może.
a no wlasnie....
pakujcie plecak razem wieczorem, albo po odrobieniu lekcji. u nas to dziala bardzo dobrze ot element codziennej rutyny. upierdliwe zwlaszcza jak sie na ryj pada, ale odpadaja stresy i dziecku i mnie, bo nie lubie swiecic oczami czy jak to sie tam mowi ;D
aha, czasem sie zapomina a jakze!
Staramy się wieczorem, ale się zapomina... Tak samo jak z wieczornym przygotowaniem ciuchów na nastepny dzień :/ masakra.
Ciuchy, plecak, ksiazki itp - nie da się czasami wszystkiego zrobić wieczorem, pomijając fakt, że ja też chce mieć chwilę dla siebie, a nie szykować się na nast dzień, bo dziecko zapomina. Nie jestem pewna, czy tędy droga.
ja przygotowuje, a w zasadzie przygotowujemy razem jak jest chwila po poludniu po przyjsciu ze szkoly, albo wieczorem przed spaniem. wole to niz a. bieganine rano z kata w kat i nerwy albo b. zapominanie tego co potrzeba do szkoly. czasem przygotowujemy w weekend na caly tydzien zestawy ciuchow. i nie, nie jest idealnie, bo czasem nie ma czasu zrobic prania w ulubiona koszulka czy bluza, ale to sa drobne niedogodnosci.
aha, i takie przygotowywanie pomaga dziecku wyrobic nawyk, a to potem procentuje.
Chodziłam do siódmej klasy jak moja siostra w wieku lat 2 porysowała mój wypieszczony zeszyt do literatury. Siostra przeżyła, ja też (ledwo) i od tej pory miała własny tornister, własny piórnik i swoje zeszyty, które pracowicie zapisywała. Została też uświadomiona, że rzeczy starszej siostry są nierusz. Może warto pójść tym tropem?
ja już odpadłam przy dzieciach,które muszą wziąć tylko ręcznik w poniedziałek do przedszkola :>
Prześlij komentarz