Matju biegał dziś rano po korytarzu, machając czerwonym Zygzakiem McQuinnem i śpiewał sobie to:
Widać od razu, że do przedszkola transportuje go tata ;)
Bo gdybym to była ja, śpiewałby na przykład:
Nie ma we mnie śladu życia, pożyczam sobie energię zewnętrzną. Kawa, yerba, pepsi, głośna muzyka, więcej kawy i yerby, pepsi i głośnej muzyki. Efekt szybko znika. Tylko ręce się trzęsą od kofeiny, chyba już na zawsze mi tak zostanie. Jeśli nic się nie zmieni, to "zawsze" najprawdopodobniej nie potrwa długo.
1 komentarz:
Nie pociesze, pomomo slonca, mysle o zblizajacej sie zimie i innych takich :)
Prześlij komentarz