piątek, 31 października 2014

Halloween

Jest coś nieodparcie pociągającego w tym pseudoświęcie, festiwalu mroku i koszmaru.
Upiekłam "wiedźmie paluszki". Wyszły bardzo smaczne. Dzieciom się podobały.

Wyciągnęłam gałki oczne.


W szkole nie będzie żadnej zabawy, bo jest to niezgodne z naszą tradycją. Świętą, wielowiekową, jedynie słuszną i katolicką. W sumie wszystko mi jedno, odpadł problem stroju na bal.

Oprócz tego, wszystko jak zwykle.
Rano chciałam popędzić dziewczynki, bo coś wolno im szło przygotowywanie się do wyjścia. Weszłam do ich pokoju a tam...


Matju leżał w szafie na półce i udawał dzidziusia (czyli piszczał, bo dzidziusie, jak wszyscy wiemy, głównie piszczą) a Zu śpiewała mu kołysankę.

Małżonek powrócił z podróży służbowej na Filipiny. Opowiedział mi w jakim fajnym hotelu mieszkał, jakie smakołyki zajadał, jakie ciekawe rzeczy widział. Ja w zamian opowiedziałam mu jak zmywałam pawia z podłogi oraz biegunkę ze spodni i w nocy zmieniałam zarzyganą pościel. Okazaliśmy sobie nawzajem pełne zrozumienie ;)

Dostałam na osłodę życia filipińskie cukierki z mleka w proszku, suszone mango w czekoladzie oraz takie śliczne coś (zdjęcie z neta, bo moje gdzieś wcięło)
:


To są butelki w kształcie miniaturowych, ceramicznych kamieniczek. W środku jest trunek o nazwie Dutch Genever, 35 volt mocy, produkcji Bolsa. KLM rozdaje takie cudeńka w charakterze suwenirów w biznes klasie, wygląda na to, że już od lat '50. Alternatywnie można je też kupić online :) Strasznie mi się podobają :) Jak to mawiają na Allegro - "zdjęcie nie oddaje ich uroku" ;) ;)

4 komentarze:

Kajka pisze...

Buteleczki są the best, ale wymiana doświadczeń jeszcze lepsza ;)

Małgorzatka pisze...

Smacznego:D

Cuilwen pisze...

hahahahahaha :D

Unknown pisze...

Tez chce taka prace 😆 wmiana doswiadczen bardzo mi sie spodobala .