czwartek, 6 listopada 2014

Strefa skażenia

W naszym osiedlowym wodociągu wczoraj wykryto bakterie e. coli. Nie można pić wody, nawet po przegotowaniu. Mycie też jest odradzane. Woda pitna dojeżdża beczkowozem. Dzieci myję w przegotowanej, mając nadzieję, że nic się nie stanie.

Żeby sprowadzić mnie na ziemię po zachwycie starszą córką, który przeżyłam kilka dni temu, dziś los zesłał mi SMSa od wychowawczyni. Prosiła, żeby uzupełnić z Zu zaległe prace domowe, których narasta coraz więcej...
Codziennie pytam czy ma coś zadane. Codziennie pilnuję żeby usiadła i odrobiła, stoję nad nią, pomagam, znoszę jęki i kilkugodzinne marudzenie. Pytam czy to już wszystko. Tak mamo, to wszystko. I okazuje się, że łże w żywe oczy, bo zwyczajnie jej się nie chce odrabiać lekcji.
Nawet w rozmowie z panią w szkole się dziś rozkosznie przyznała, że kłamie w domu bo jej się nie chce wszystkiego pisać.

Problem ten wystąpił już we wrześniu. Wydawało mi sie, że go rozwiązaliśmy. Najwyraźniej mi się wydawało.

To tyle, jeśli chodzi o moje kompetencje wychowawcze.

Tolerancja na jakiekolwiek dzieci spadła mi dziś do zera. Absolutnego.

Czytanka

4 komentarze:

Kajka pisze...

Hmmm, oni coś za bardzo podobni z Kubą ;) Ja też ciągle odbieram telefony i uwagi w zeszycie od wychowawczyni. A że młody kłamie jak z nut to sama wiem.

Cuilwen pisze...

Musimy ich poznać ze sobą ;)

Małgorzatka pisze...

bo zadania domowe są goopie
odrabiałam w pierwszej klasie, później już ściemniałam
i żyję,ledwo ale żyję :P

Cuilwen pisze...

ja też nie odrabiałam szczególnie chętnie, ale mnie nikt o to nie pytal i nie musialam ściemniać