środa, 26 listopada 2014

Sugestia

Dopiero teraz zaczynam dochodzić do siebie po poniedziałkowym sparringu ze służbą zdrowia, o którym wolę nie pisać w szczegółach, bo jest ryzyko, że trafi mnie szlag. Doszłam do wniosku, że jeśli, obywatelu, chcesz skorzystać z państwowej opieki medycznej to najlepiej mieć w kieszeni piersiówkę z bimbrem 70%. Nie, nie na łapówkę. Na potrzeby własne, żeby się znieczulić. Bo tutaj, żeby chorować, trzeba mieć końskie zdrowie.
Pocieszam się, że zawsze może być gorzej, w sumie mam szpital i prawdziwych lekarzy, a mogłabym mieszkać w dżungli i zamiast szpitala mieć lepiankę z gliny a zamiast lekarza - szamana z kurzymi kośćmi wystającymi z nosa. Chociaż, po namyśle, na trapiące mnie dolegliwości szaman może pomógłby lepiej niż współczesna medycyna.


3 komentarze:

Kajka pisze...

A mi się wszyscy dziwią czemu chodzę do lekarza "w ostateczności" ...

Cuilwen pisze...

Do lekarza najlepiej trafić z karetki prosto na izbe przyjęć, bo inaczej to kanał.

Unknown pisze...

:( muszę potwierdzic :( z karetki szybko i natychmiastowo się zajmują