piątek, 2 października 2015

Północne opowieści

Skończyłam czytać kryminalną sagę Camilli Lackberg i nie wiem co teraz począć ze swoim życiem ;)
Nie były to dzieła wybitne, bynajmniej, raczej mierne, o czym niechaj świadczy fakt, że już w połowie każdej z książek wiedziałam kto zabił i czemu. A zazwyczaj jestem cienka w te klocki i łatwo mnie wykołować.
Tym niemniej rozrywka była solidna, wzmocniona dużą dawką skandynawskości, co uwielbiam. Mam nadzieję, że pani Lackberg wyprodukuje więcej, bo świetnie mi się przy jej powieściach uciekało od brutalnej rzeczywistości i, muszę przyznać, niektóre pomysły były nader oryginalne.
Chyba pójdę dalej w klimaty północne i skończę trylogię Anne B. Ragde, kurzącą się gdzieś w stercie "do przeczytania". To już zacna literatura, której nic nie mogę zarzucić. Potem pewnie będzie powrót do zbrodni - Mankell (wszak to klasyk) no i wypadałoby wreszcie skosztować Jo Nesbo. Dzięki niech będą Najwyższemu za skandynawskie kryminały.


5 komentarzy:

Kaja pisze...

Jo Nesbo jest super tak od czwartej książki. Kocham skandynawskie kryminały!! czytam teraz "kontynuację" Millenium.
A znasz KArin Slaughter? genialna!! choć nieskandynawska :D

Cuilwen pisze...

Karin Slaughter niedawno właśnie wpadła mi w ręce - zupełnym przypadkiem przeczytałam "Kisscut" i bardzo mi się podobało, już gromadzę następne w kolejce :D

kaszka pisze...

hyhy,taki troche kryminalny harlequin a jednak wciaga ;P

Cuilwen pisze...

Jestem prosta i lubiam prostotę ;)

Cuilwen pisze...

Wciąga i zasysa, owszem :D