Za długo mi było dobrze. Za błogo i za spokojnie. Emocjonalny barometr po prostu musiał rąbnąć w dół.
Innymi słowy - jest kiepsko. Łagodnie mówiąc. A zbliżający się weekend, na który czekają z utęsknieniem normalni ludzie, mnie dołuje jeszcze bardziej. Bo normalni ludzie w weekend robią to co chcą. Ja na ogół robię to, czego życzą sobie mąż i dzieci.
Chęć ucieczki narasta. Smycz robi się za krótka.
5 komentarzy:
Urwij się do mnie, ja się urwę i na Malediwy. Oglądałam wczoraj program o architekturze luksusowego hotelu - apartament 400 m od lądu ci odpowiada? Z lokajem zaznaczam.
Też nie znoszę weekendów :(
O tak, apartament chętnie... I drinki z parasolką. W dużej ilości.
Aby do poniedziałku ;)
Ewa, a Ty kobito nie mozesz sobie zrobic malej przerwy? wyslac meza na jakas wycieczke z dziecmi czy cus? czy mam przeslac instrukcje?
Czasami małżonek zabiera potwory, ale nie jest to regułą. Niestety :)
no to pogon go, zeby zabieral czesciej. pare godzin wytchnienia moze nie sprawi cudow, ale choc na troche naladujesz akumulatory. sciskam!
Prześlij komentarz