"O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny
I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny,
Dżdżu krople padają i tłuką w me okno...
Jęk szklany... płacz szklany... a szyby w mgle mokną
I światła szarego blask sączy się senny...
O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny..."
To nic, że jest, kurde, lipiec.
Wyglądam przez okno, patrzę na tę szarą, zachlapaną, betonową nędzę; patrzę w lustro i wcale nie lepiej. I mam ochotę zwiewać z biletem w jedną stronę, byle dalej. Zostawiając za plecami przede wszystkim samą siebie i swoje delirium. Wyczyścić się, zresetować, sformatować, ulepić na nowo, inaczej, piękniej i godniej.
4 komentarze:
no piękną mamy jesień.
u nas za oknem jarzębina
jest kul;)
:)
żeby to tak szło z tym resetem :( tez bym sobie taką kurację zaordynowała - jak ja nie cierpię niedziel z rodziną w domu (a jeszcze na obiadek do teściów, wrrrrr)
Kaja, trzymaj się. Weekendy są przereklamowane. Tak jak sen. I rodzicielstwo ;)
Prześlij komentarz