piątek, 29 lipca 2011

W oczekiwaniu

Torba teoretycznie spakowana, ale co chwila przypomina mi się że czegoś brakuje. Dawno nie rodziłam i wyleciało mi z głowy co przy tej okazji się przydaje :)
Babcia dzielnie trwa na posterunku, pojedzie dopiero jutro (założę się, że z przyjemnością się oddali, bo dziewczyny mocno jej dały w kość ;) ) Już zapomniałam jakie to błogie, cudowne uczucie - nic nie musieć... Trwam w pościeli, albo piastując na kolanach laptopa, albo podsypiając. Raj. Mam wszystko podane pod nos :) Babcia gotuje pyszności i cierpliwie znosi ataki wnuczek. Małżonek coraz bardziej mobilny, dzielny i samodzielny, nie wymaga pomocy a wręcz sam już pomaga.  Życie nabrało pozorów normalności i chwilowo przestało przygniatać.
Ja mogę sobie oklapnąć i inkubować w spokoju :) Do jutra, znaczy się, bo kiedy Babcia nas opuści, stery przejdą z powrotem w moje ręce i skrzydełka mi niechybnie i natychmiastowo opadną :)

Jutro ostatnie usg. Czekam z drżeniem serca.

Wprawdzie postanowiłam nie jeść, ale mam słabą silną wolę ;) Wyglądam więc mniej więcej tak:


2 komentarze:

Małgorzatka pisze...

mi też się pojawił apetyt a całą ciążę nie miałam. Dziś zjadłam cały słoik buraków, teraz ziemniaki ze sosem chrzanowym. Mam pełno słodkości ale jednak jakoś niet.

Mi pomaga mama ale jakoś nieco inaczej to wygląda :P Że tak powiem podwójne zapierniczanko.

Odpoczywaj i smacznego życzę :)

Cuilwen pisze...

I nawzajem :) Kurczę, zrobiłaś mi smaka na buraki :P Hmmm, a może zagryzę ogóreczkiem kwaszonym, mniam... Okropne te ostatnie tygodnie, a tak mi było dobrze i szczupło jak nie jadłam :)

Trzymaj się :) Zapierniczanka współczuję :/ U mnie się laba skończy jutro, jeszcze dziś korzystam :)