Tak mówią, ale co oni tam wiedzą... Jednym z elementów autoterapii przeciwdepresyjnej jest dbanie o wygląd. Nie żeby zaraz kostium i szpilki, ale staram się porzucić imidż a' la bezdomny z Dworca Centralnego. Na tyle, żeby nie zmamusieć do końca i nie czuć obrzydzenia do siebie przy każdym spojrzeniu w lustro. Jednak nawet w tak prostej, zdawałoby się, sprawie, matka niemowlęcia napotyka trudności obiektywne :)
Na przykład dziś. Odziewam się przyzwoicie, przeglądam z aprobatą w lustrze i podążam do piszczących obowiązków. Chory Matju jest niekompatybilny z zabawkami i wymaga nieustannego noszenia (nie dziwię się, kiedy jestem chora, też chciałabym, żeby mnie ktoś przytulił i na rączkach ponosił ;) ). Zarzucam więc gremlina na plecy, nagle słyszę "blurp!" i między łopatkami ląduje mi obfity, marchewkowożółty bluzg. Auć, moja śliczna, nowa bluzka... No nic, wzdycham, kładę sprawcę na łóżku, przebieram się, galopuję do łazienki sprać plamę (jak wszystkie matki wiedzą, ta cholerna marchewka jest wyjątkowo jadowita i lubi zostawać na odzieży na wieki wieków). Wracam, zarzucam gremlina na plecy i... "blurp!". Znowu...
Wzdycham, przebieram się, piorę. Wracam, zarzucam gremlina na plecy i... "blurp!". Nie wiem czy mam się śmiać czy płakać. Przebieram się i tak dalej...
Wracam, zarzucam gremlina na plecy i... tak, zgadliście. "Blurp!".
Poddaję się, wyciągam z szafy stary, popruty, rozciągnięty, sprany i o trzy rozmiary za duży t-shirt. Niech sobie Młody blurpa ile chce.
Młody oczywiście tego nie robi :P Ale wiem, że tylko czeka, aż przebiorę się w coś lepszego :P
Cichy apel do wszystkich, którzy mamę domową utożsamiają z rozczochranym stworem w poplamionym dresie - no naprawdę, uwierzcie, czasem inaczej się NIE DA.
A tu proszę, mój kolejny ukochany kawałek :) Lubię sobie poszlochać przy Rubiku :)
I, jakżeby inaczej, kropelka sieciowej mądrości:
TRUE!!!! ;P
9 komentarzy:
heh, prawda prawda, czasami inaczej się nie da.
Nooo... i myślał by kto , ze jak tylko usamodzielni się to będzie lepiej z tym brudzeniem się ... Nalewam soki , wycieram farby , zbieram krede ... :) Poza tym cenei sobei wygodę w domu , więc dobrze mi w tym stylu bezdomnego :D
Dzięki za życzenia wszystkim dla mauski mej . Nawet jej do szpitala nei przyjęli , bo stweirdzili , ze to nei powód , w przychodni dali zastrzyk i ciśneinie spadło :)
Aaaaa , jutro ma być słonko , wystawiaj te marchewkowe plamy na słońce , wyblakną na 100 % :) Zdrowiejcie
OOO, super, że z mamą dobrze :)
Święta prawda! Na moich czystych, wypranych, wyprasowanych i ŚWIEŻYCH dżinsach wylądowała zupa. Marchewkowa ;))))))
nie wiem jak to się dzieje ale ekologiczna marchewka słoiczkowa jest bardziej plamiąco-nieschodząca od normalnej marchewki z warzywniaka co to podobno z pestycydami i w ogóle a fe. czy dlatego że ekomarchewka gerbera jest bardziej...marchewkowa? :)
nie poddawajmy się- może eleganckie pomarańczowe ciuchy to nasza przyszłość?
Ale ja kiepsko wyglądam w pomarańczowym :P
Marchewka mi schodzi w mydle galasowym, ale zwykła, nigdy nie próbowałam się uplamić ekologiczną, więc nie wiem o ile bardziej jest jadowita ;)
ja najbardziej lubię latającą łyżkę w czasie słoikowego obiadu ;/ Ostatnio nie usiedzi w bujaczku tylko muszę mu podawać w trakcie trzymania go na rękach, możesz sobie wyobrazić gdzie wędruje upaprany dziób i jak wygląda kuchnia po pięćdziesiątym wytrąceniu łyżki, nie wspomnę już o moim ubraniu...
Po domu noszę dres, w cywilizowane ciuchy ubieram się dopiero na 5min przed wyjściem.
Delfino,super że z mamą już ok!
Mój młody na początku strasznie pluł marchewką. Tylko marchewką! W końcu stwierdziłam że jak mu nie smakuje to nie, dla mnie lepiej. I nie daję. W każdym razie odplamianie - u mnie mydełko odplamiające + dwukrotne pranie w Wizirze i schodzi.
Prześlij komentarz