niedziela, 11 marca 2012

Pytanie

Zagadnienie egzystencjalne, level - kura domowa.
Jak żyć, nie myśląc o przyszłości? Czy tak w ogóle się da? Bo samo słowo "przyszłość" przyprawia mnie nieomal o spazmy.

12 komentarzy:

Ka pisze...

Ale nie rozumiem... po co? Po co się gnębić..,

Znaczy że tak dużo myślisz o przyszłości, czy że denerwuje Cię świadomość konceptu przyszłości...? :-)

Nie ma sensu myśleć o przyszłości.
Liczy się tylko chwila obecna. Trzeba nią żyć. i w życiu piękne są tylko chwile, jak śpiewał "poeta".
Nigdy nie wiadomo, kiedy przyjdzie czas na nas. Robienie planów, odkładnie na czarną godzinę - NIE, NIE, NIE. życie jest za krótkie.
Czy odpowiedziałam na pytanie....? ;-)

Anna pisze...

Można wtulić się w ramiona swojego mężczyzny. Dlaczego wszystkie wpisy sprawiają wrażenie, że jesteś SAMA?

delfina pisze...

Hmmmmi , mam to samo i wcale nie moge odciąć się od myślenia o przyszłości ... mysle o neij wciąż ... i żeby z jakąś nadzieją .... wciąż widzę ją ... czarno? ... chyba tak. mężczyzna ... hmmmmmm

Małgorzatka pisze...

Mnie ostatnio masakrycznie zalęknia fakt, że zmierzam ku śmierci. Że nie jestem wyjątkiem, który umrze, że nikogo, niczego już nie będzie, że mnie nie będzie. Że wszystko przemija a mój każdy dzień jest taki sam. Że minie mi życie i nagle umrę. Albo nie minie i zejdę wkrótce na jakiegoś raka.

delfina pisze...

Gosiu, mam identycznie :/
Weż i nei myśl tak jak właśnie za chwile siostra przywozi synka , którego pilnuje zazwyczja moja mama. Wyladowąła godzine temu w szpitalu z ciśneineim wysokim , którego nei mogła zbić . To nei pierwszy raz ... ale myśli , durne myśli :/

Małgorzatka pisze...

:(((

Małgorzatka pisze...

trzymam kciuki żeby wszystko było dobrze:*

Cuilwen pisze...

Oj, Delfina, ja też kciuczę, żeby wszystko się dobrze skończyło :(

Cuilwen pisze...

Ka, w sumie to mam podobnie, nie zadręczam się przesadnie, tylko czasem dopadają mnie myśli takie, że teraz w zasadzie to jest mi dobrze, a w przyszłości nie będzie lepiej, ale znacznie, znacznie gorzej.

Cuilwen pisze...

Gosia, ja też mam schizy na tle śmierci, to bym chciała już mieć spokój, to znowuż się boję, że po drugiej stronie nie czeka mnie nic przyjemnego.

the light princess pisze...

ewcia, jestem, jak zawsze z Tobą...
Ataki paniki na tle przyszłościowym są okropne.
I nawet najwspanialszy mąż nic mi nie pomoże :(

D. - niech wszystko z nią będzi dobrze!

Ka pisze...

ja z kolei mam fobię, że bez zapowiedzi i nagle mogą umrzeć moi najbliżsi.....
(za dużo było pogrzebów w naszej rodzinie w ciągu ostatnich trzech lat, inklusive mój tata - który zawsze powtarzał mi, żeby spełniać swoje zachcianki i marzenia, bo żyje się tylko raz...............)

to że ja ewentualnie umrę, jest mi bardziej niż obojętne. zwisa mi. albo raczej nawet o tym nie myślę.
może dlatego, że wyrobiłam sobie opinię, że po drugiej stronie nie ma nic. a cierpią tylko ci, którzy zostali opuszczeni...