wtorek, 18 września 2012

Etap


Już trzeci raz przechodzimy ten etap. Tym razem w miarę spokojnie, choć z lekkim zniecierpliwieniem.
Nic nie jest bezpieczne. Małe łapki sięgają coraz wyżej.
Nie wiem już gdzie mam upychać rzeczy z biurka. Brakuje miejsca na książki. Drżę o moje ukochane elektroniczne gadżety.
Zafascynowana, obserwuję normalnych ludzi (czyli nieposiadających małych dzieci albo zgoła żadnych dzieci), jak beztrosko stawiają szklanki z herbatą na krawędzi stołu, książki na dolnych półkach, komputer na podłodze.
To musi być bardzo przyjemne, móc kłaść swoje rzeczy tam, gdzie się chce. Prawie tak przyjemne jak spanie, kiedy ma się ochotę. Tak mi się wydaje. Bo nie wiem. Zapomniałam :)

2 komentarze:

Małgorzatka pisze...

niedawno dzieciarnia się tak darła i działała mi na nerwy, że zostawiłam mężowi i poszłam na zakupy. Stoję w kolejce po ser a tam jakiś dzieciaczeksłodziaczek w wieku Tomka mnie zaczepia,piszczy i jęczy i weź się tu uśmiechaj a rodzice tacy zadowoleni, nie wiedzą, że wyszłam odetchnąć od całodniowego ryku bachorów. Chciałoby się rzec, kurwa zabierzcie TO ODE MNIE ale cóż, wycedziłam krzywy uśmieszek. Pewnie pomyśleli "a. nie uśmiecha się, nie ma dzieci, tacy bezdzietni to są nieczuli";p

Cuilwen pisze...

hahahahahahahahahahaha
MAM TO SAMO! :P