Zakupiony za psie pieniądze na Allegro motek błękitnej wełny łypał na mnie z koszyka i puszył się zachęcająco. Jak wiadomo, dziergactwo ma wymiar terapeutyczny, a, że nerwów do kojenia ci u mnie dostatek, zabrałam się za przetwarzanie go na zimową czapkę.
Ostatnio na ulicy widzę coraz więcej czapek z dwoma pomponami, więc też sobie zrobiłam taką ;) Niestety, błękitu starczyło mi li i jedynie na czapkę właściwą, na dodatki nie zostało nic, więc bąbelki są z białego moheru.
Następnie, żeby uzasadnić kolor bąbelków, odbiegający od koloru całości, wyhaftowałam tymże samym moherkiem gwiazdki.
Jest, khem khem, niezwykle słodziasto ;)
Ale całkiem mi się podoba ;) Ludziska na ulicy będą się gapić, ale co mi tam, przywykłam ;)
7 komentarzy:
dopasowałaś sobie do koloru oczu jak widzę!
Och :D To tylko na zdjęciu tak wyszło :) Chciałabym mieć takie ładne oczęta, ale niestety... ;)
Do włosów - moim skromnym zdaniem - tez pięknie jest dopasowana :)
dziękuję :)
w ogóle jest pięknie! uwierz mi ja nawet łańcuszka na szydełku zrobić nie umiem!
Twarzowa czapa niezmiernie. Tylko przegapłam zmianę koloru włosów ;)
Dzięęęęki :P
Kaja, włosy te same co zwykle, tylko tutaj czapa przykrywa odrosty ;) więc całość wygląda raczej świeżo ;)
Prześlij komentarz