Ze wszystkiego jest pożytek.
Każdą urazę, żal, odrzucenie, złość, butelkuję szczelnie, opatruję etykietką i odstawiam na półkę w emocjonalnej spiżarni. Potem, w sytuacji kryzysowej, wystarczy tylko sięgnąć i już można cieszyć się dopływem czystej, negatywnej energii.
A kiedy zgromadzę za dużo zapasów i ilość gówna przekroczy masę krytyczną, wszystko skończy się wielkim "BUM!".
7 komentarzy:
każdy z nas ma mniejszą lub wiekszą spiżarenkę...
To podobno niezdrowe, ale nie umiem inaczej ;)
wiesz co: nawet nie znam nikogo takiego kto by umiał!
Mój mąż umie :)
brawo!
i mój też. bez spiżarenki. taki czilałt, że dziw bierze :D
hehe ;)
Prześlij komentarz