Matka, dręczona podniosłymi myślami na tematy ogólnofilozoficzne i międzyludzkie, zapadła w płytki sen. Obok wiercił się Syn.
Nagle z półsnu wyrwał Matkę czyjś głos. "Misiu, pomóż!". Matka z trudem uchyliła powieki. Nad łóżkiem stał Ojciec, z bardzo niepokojącym wyrazem twarzy. Matkę poderwało. Podążyła za Ojcem do łazienki, gdzie, nie wiedzieć czemu, w wannie stała dygocząca z zimna i snu Córka nr 2. Smrodek, unoszący się w okolicy rozwiał matczyne wątpliwości - dziecinka nie zdążyła do toalety.
Ojciec zajął się opłukiwaniem Córki nr 2 a Matka udała się do pokoju w celu ustalenia skali zniszczeń. Smród uderzył ją jak obuchem. Na górnym łóżku słodko pochrapywała Córka nr 1. Matka fachowym okiem obrzuciła scenę. Do prania: dywan, pościel, mata z łóżka, piżama. Podłoga do wytarcia.
Dziecko zostało umyte, przebrane i położone do gościnnego łóżka.
Tekstylia zostały opłukane i przygotowane do prania.
Logistyką zajął się Ojciec, Matka, olfaktorycznie wykończona, padła.
Dzień jak codzień, noc jak conoc.
Mając dzieci, możesz liczyć na to, że twój umysł, nawet jeśli zabłąka się chwilowo na Parnas, zostanie rychło sprowadzony do właściwego wymiaru.
3 komentarze:
przynajmniej mąż do Ciebie czule mówi :D
u nas też się zdarzyła taka akcja, na szczęście w dzień !
Mówi czasami :P A Twój nie? ;)
W dzień na szczęście moje potomki zdążają do kibla :D
Prześlij komentarz