sobota, 25 maja 2013

Klap

Po dzisiejszym festynie rodzinnym w szkole, późniejszej wizycie u lekarza oraz obiedzie w domu teściowej (mnóstwo małych, łatwotłukących rzeczy, leków, szpilek i temuż podobnież a w środku tego szalejący, niewyspany Matju  i weź go upilnuj) oklapłam, odparował ze mnie optymizm, wyschły pozytywne myśli, skutkiem czego jestem zdolna jedynie do kiwania sie na krześle. Ma to swoje dobre strony - wrzeszczące potomstwo nie robi na mnie wrażenia, po prostu nie reaguję. Wyczerpanie jest wspaniałym stanem i najlepszą warstwą izolacyjną.

Dziś jestem Kłapouchym. O.



:)

2 komentarze:

Małgorzatka pisze...

tomek wczoraj stłukł jakąś głupią żabkę u teściowej to ta wpadła w dziką rozpacz ;p

Cuilwen pisze...

Babcie zazwyczaj są przywiązane do tych dupersztyków ;)