Po dzisiejszym festynie rodzinnym w szkole, późniejszej wizycie u lekarza oraz obiedzie w domu teściowej (mnóstwo małych, łatwotłukących rzeczy, leków, szpilek i temuż podobnież a w środku tego szalejący, niewyspany Matju i weź go upilnuj) oklapłam, odparował ze mnie optymizm, wyschły pozytywne myśli, skutkiem czego jestem zdolna jedynie do kiwania sie na krześle. Ma to swoje dobre strony - wrzeszczące potomstwo nie robi na mnie wrażenia, po prostu nie reaguję. Wyczerpanie jest wspaniałym stanem i najlepszą warstwą izolacyjną.
Dziś jestem Kłapouchym. O.
:)
2 komentarze:
tomek wczoraj stłukł jakąś głupią żabkę u teściowej to ta wpadła w dziką rozpacz ;p
Babcie zazwyczaj są przywiązane do tych dupersztyków ;)
Prześlij komentarz