czwartek, 30 maja 2013

Lekarstwo

Przydałby mi się taki syropek.


Nie wiem jak działał na kaszel, ale z całą pewnością pomagał na ból istnienia.

 

Z braku syropu z gandzią, weltschmerz mój zmuszona jestem potraktować innym lekiem. Zabieram się do CZYTANIA.
Lektura Sylvii Plath przypomina dłubanie nożem w otwartej ranie, ale w dziwny, nieoczekiwany sposób przynosi ulgę. Nie jestem pewna, czy to wartość literacka tych książek, czy może zwyczajne utożsamienie, fakt, że pojmuję każde słowo, każdą kropkę i przecinek nie mózgiem, ale dziesiątym zmysłem.
Ta kobieta miała IMO wielkie cojones.



3 komentarze:

spektrum koloru pisze...

nabyłam dzienniki z rok po napisaniu mojej niesławnej pracy na jej temat ;P
nie przebrnęłam całkiem... ale kiedys moze dam radę.
natomiast odczucia moje na jej temat są identyczne...

give me your white skin :*

Małgorzatka pisze...

a co jej czytasz?

mnie Dzienniki trochę nudziły ale fragmenty o dzieciach, życiu codziennym są mega. Nawet mam te Dzienniki ,może spróbuję jeszcze raz:)

Cuilwen pisze...

dzienniki zaczęłam, nowe wydanie, to nieokrojone :)