Ssak budzi się po czwartej. Kręci się, wierci, kopie, szczypie, drapie i popłakuje. Kotłujemy się w pościeli do piątej. Ssak nie wytrzymuje i wypełza z łóżka, każe się posadzić w fotelu i włączyć baj. O tej porze nie będę się z nim kłócić. Sadzam, włączam i galopem wracam do sypialni, żeby chociaż na chwilę przymknąć zapuchnięte oczy.
Młody gada do telewizora, coś przestawia, czymś rzuca i stuka, mam tylko nadzieję, że to nie mój laptop... Nagle słyszę klapklapklap tłustych stópek na kafelkach a potem brzdęk!. Mamrocząc osz kurważeszmać na oślep biegnę sprawdzić co się stało. W korytarzu stoi Matju, wpatrując się z zaciekawieniem w szczątki szklanki, rozpryśnięte po podłodze. Podnosi główkę i, przejęty, pokazuje szkło, wzbogacając gest komentarzem: ojeej ojejejjj!. Tłumię w sobie chęć okazania mu wszystkich negatywnych uczuć, które aktualnie buzują w mym niedospanym wnętrzu. Biorę za fraki, wstawiam do kojca i, klnąc na czym świat stoi, zabieram się za sprzątanie. Na odsiecz przybywa półprzytomny Mąż, który bohatersko opuścił łóżko, bo widać uznał, że zignorowanie latających w powietrzu kurewwaszychmaci i japierdolów może być źle odczytane przez wkurzoną małżonkę.
Zmiatam szkło, Mąż łapie za odkurzacz. Szum odkurzacza budzi dziewczynki. W salonie Matju zaczyna pokrzykiwać w kojcu. Ania domaga się kanapki z dżemem, a najlepiej gofrów. Zuzia pyta czy pamiętam jak tańczyła Gangnam style bo ona już umie tak jak koleżanka z klasy i popatrz mamo jak tańczę, a mogę dostać lizaka do szkoły? Matju krzyczy coraz głośniej. Ania usiłuje wynegocjować chociaż naleśniki, skoro na gofry nie ma szans. W końcu godzi się na kanapkę z dżemem i płatki z mlekiem. Matju krzyczy, Zuzia tańczy i śpiewa, na podłodze pobłyskują resztki szkła, w które, oczywiście, natychmiast wchodzę.
Staję na środku korytarza, rozglądam się wokół ze zgrozą w oczach i myślę sobie, że wystarczyłby niewielki upgrade i nasze mieszkanie o poranku mogłoby spokojnie służyć za scenografię do ekranizacji "Piekła" Dantego.
Chaos, burdel i nieustający krzyk.
Porzućcie wszelką nadzieję, wy, którzy wchodzicie.
;)
Podkład muzyczny na dziś i na zawsze :)
6 komentarzy:
Naprawdę rozumiem, i naprawdę wiem jak to jest jak już nie ma sił, które dawno się skończyły, a światełka w tunelu nie widać. Za to widać czarną otchłań.
Gdzie te czasy kiedy spało się po imprezie do 12 w południe ?:) warto powspominać, o ile ma się czas :) oczywiście :)
moj Ty japierdolu. podzielam poranny wkurw ale wpisem sie ubawilam. wybacz. a za liczykruki buziak!
Patrz, a u mnie zawsze tłuką jak właśnie z nadzieją na wolny wieczór zabieram ich wieczorem do kąpieli.
O tak, gdzie te czasy kiedy kładło się spać o 4 nad ranem w ubraniu i rozmazanym makijażu :D I spalo się do oporu...
rzufiu kochany, ależ mnie właśnie chodziło o to, żeby było zabawnie, niechże będzie pożytek jaki z moich egzystencjalnych cierpień :D
Kaja, nie wiem co gorsze - masakra poranna czy wieczorna ;)
Prześlij komentarz