niedziela, 22 września 2013

Odstresowywacz

Maine Coon teściowej, wielkie kocisko o imieniu Baldur, waży prawie 9 kilo i jest gwiazdą każdej wizyty. Marzę o takim kocie. Lek na każdy życiowy ból.


Przyczepiłam się do niego jak rzep. Znosił to z godnością i cierpliwie.




Taka poduszkę poproszę :)


A tu - wieczorne czytanie. Zuzia czyta na głos książke o Śwince Peppie. Mateusz też usiłuje głośno czytać. Cóż, przynajmniej nie ucieka od książek, dobre i to.


Ogromnie się cieszę, że ten dzień się już kończy.

6 komentarzy:

Ka pisze...

o boze...... ja KOCHAM tego kota....!!!!!

paula pisze...

Boże jaki piękny!!!!Cudo!

Cuilwen pisze...

prawda? Ma taką rozkosznie długą sierść, która zostaje na wszystkim, ale jest tak cudny, ze łatwo mu to wybaczyć :D
Ma grube łapy, jak mały niedźwiadek. I ogon, który wyglada jak szczotka do butelek :D
Kiedy dzieci wchodzą do babci, od razu z krzykiem rzucają się na kota. Matju woła "Badul, oć!!!" ("Baldur, chodź!"), dziewczynki przytulaja i głaszczą, a kot siedzi i znosi to mega cierpliwie. Uwielbiam go. Jakbym mogła, to zabrałabym go tesciowej i nosiła w chuście cały czas :P bezpośredni kontakt z kotem redukuje stres...

Paulina pisze...

zależy z jakim kotem ;) miałam kotkę i kota. Kotka po pojawieniu się drugiego dziecka zaczęła obsikiwać wszystko, co dziecięce - wywędrowała do mojej siostry, singielki i śpi jej na plecach :P W domu został kocur - obłapianie przez dzieci znosi z miną męczennika, a potem odgryza się podgryzając nam kable :D

Cuilwen pisze...

hahahahaha, ach kocie indywidualności :D To jest w nich najpiękniejsze :P

Z kotem muszę poczekać, aż dzieci podrosną, nie narażę stworzenia na życie z Matju pod jednym dachem ;) Ale kiedys sprawię sobie maine coona, są najpiekniejsze na świecie :)

Unknown pisze...

ślicznyyyy. Nie miałam nigdy kota. Znam kilka. Niektóre są miłe, a niektóre nie. Jak ludzie ;) A znam jednego persa, który zachowuje się jak pies ;)