środa, 18 grudnia 2013

Tłomacz tłomaczy

Siorbiąc poranną kawkę, przeglądałam fejsbukowy newsfeed. Rzuciło mi się w oczy kilka wpisów związanych z pracą tłumacza.
Na początek TEN artykuł.

W większości się zgadzam. Nie wystarczy znać jeden i drugi język. Przede wszystkim trzeba ROZUMIEĆ, co się tłumaczy. Nie wystarczy mechanicznie przełożyć słowo po słowie. Gdyby tak było, google translator wystarczyłby w zupełności. Tak dobrze to nie ma... Praca nad tłumaczeniem oznacza często godziny poszukiwań i zgłębianie tematów, o których nie miało się pojęcia - od armatur przemysłowych po fundusze hedgingowe. Czasem proste przepisanie wyrażenia na obcy język skutkuje owszem, konstrukcją poprawną, ale znaczącą zupełnie co innego...
To nie jest łatwe zajęcie. Koleżanka - zawodowa tłumaczka napisała dziś na fejsie, że ludziom się wydaje, że tłumacz to takie stworzenie, co połyka kartkę z tekstem w jednym języku a z drugiej strony wypada mu kartka z gotowym tekstem w drugim języku. Bez żadnych procesów myślowych ani wkładu pracy.
Dokładnie takie jest i moje doświadczenie. Na ogół ludzie sądzą, że tłumaczenie polega na przepisaniu tekstu w innym języku. I najlepiej za darmo, bo przecież to żadna praca.
Pamiętam jak kilkanaście lat temu tłumaczyłam panu biznesmenowi jego biznesplan na język włoski. Stawka była ustalona. Pan dostał tłumaczenie i odmówił zapłaty, bo za drogo a przeciez to takie proste, usiąść i napisać, co tez pani sobie wymyśliła... Jako, że byłam upierdliwa i upominałam się o pieniądze, w końcu mi zapłacono, ale kosztowało mnie to sporo nerwów.

Na fanpejdżu tłumaczy z polskiego pojawił się taki wpis:
""Zlecenie dotyczy tekstu 7 stron rozliczeniowych, wstępna wycena z mojej strony to 230zł. Maile od klienta:
Pokazuję Panu/i tekst.
Zamierzam go wykorzystać w opisie teoretycznym do projektu. Nie może być to zrobione na odwal!;
Miało być 50 pln za całość tekstu. Innych ofert nie rozpatruję.;
Ten tekst jest banalny. Dziecko z podstawówki by go przetłumaczyło.
Ja nie mam czasu bo mam natłok pracy.
Dziękuję"

To korespondencja tłumacza z klientem. Nie wiem, co bym zrobiła na miejscu tego tłumacza, prawdopodobnie podałabym adres najbliższej podstawówki. Włos się jeży.

Częste, w moim doświadczeniu, były również dyskusje o tym, czy znaki liczymy ze spacjami, czy bez spacji. W takich negocjacjach celowali właśnie panowie byznesmeni, którym się wydawało, że są najmądrzejsi, najsprytniejsi i mogą mnie wyślizgać jak chcą. Kiedyś, zmęczona walką z arogancją pewnego pana, zgodziłam się na liczenie znaków bez spacji. W tłumaczeniu usunęłam wszystkie spacje i tak oddałam tekst klientowi. Chyba dotarło, bo dalszej dyskusji nie było. Ale pan już więcej nic mi nie zlecił, ciekawe czemu... ;)

Moim marzeniem było tłumaczyć książki. :) Albo... filmy! :P Proszę, tutaj nieśmiertelny Stuhr. Perełka ;)


Hitem ostatnich tygodni, który zwalił mnie z nóg, był fałszywy tłumacz języka migowego na pogrzebie Mandeli. Coś niebywałego. Takie rzeczy tylko w Afryce.

Nie jestem zawodowym tłumaczem i pewnie nie będę, czasem wydaje mi się, że to nie na moje nerwy. Ale w sumie, po głębszym zastanowieniu, dochodzę do wniosku, że jedyne co odpowiadałoby moim nerwom to wyplatanie w Bieszczadach koszyków z wikliny.
Więc, kto wie...

15 komentarzy:

MF pisze...

To takie rozmyślania na więzienia dzień 4 ?:)

Cuilwen pisze...

No, trzeba czyms zająć głowę ;)

Kajka pisze...

Zabiłaś mnie tymi s_pa-ja_cjami ;)
Tak naprawdę to chyba każda profesja tak ma. U mnie np. klienci nie rozumieją, czemu mają płacić tyle za "te trzy kreski", które sobie sami mogą narysować. Nie mam już sił tłumaczyć o latach studiów, zdolnościach, pracy włożonej i odpowiadam, że nie za trzy kreski tylko za pieczątkę. W końcu ile jest warte to mgr inż. arch. i wpis na listę członków Izby Architektów?

ziarnko piasku pisze...

Większosć ludzi nadal nie wie/nie wierzy, że tłumaczenie może być albo wierne albo prawdziwe ;)
Alesprawęzespacjamizałatwiłaspomiszczowsku :D
Pozdrawiam ciepło, czym się Ewa :*

P.S. dajcie mi kopa coby wrócić do blogowania, bo mam w głowie co bym napisała żeby wszystkie wkurwy upuscić ale nie chce mi się :/

Unknown pisze...

Ja tez mowie ze za pieczatke pod tlumaczeniem pan placisz . Mi notorycznie ludzie chca przekaywac przetlumaczone przez nich dokumenty abym ja tylko przystawila sowja pieczec, za darmo najlepiej. Koszmar. Praca tlumacza bywa fajna pod warunkiem bezproblemowych klientow. Do tego trzeba znac sie na wszystkim. Kiedy bylam tuz po studiach podejmowalam sie tlumaczenia wszystkiego , wiedzialam wszystko, teraz z wiekiem wiem coraz mniej, wiec w wiekszosci prawnicze i wypisy ze szpitala tlumacze. Polacy wyjezdzaja na narty do wloch, potem sie lamia albo zabijaja i ja zima mam pelne rece roboty. Chcialabym miec bog tych rodzicow i jeszcze bogatszego meza, chodzic do pracy na kilka godzin dla przyjemnsoci :)

Natalijka pisze...

ja pracuję między innymi jako tłumacz i mam podobne przemyślenia. ostatnio musiałam na przykład szczegółowo zgłębić teologię katolicką VI wieku a mało jest rzeczy tak bardzo mi obcych :)
spacjami mnie zastrzeliłaś :)

Cuilwen pisze...

Teologia katolicka VI wieku - och! love love :D Chętnie bym zgłębiła :D

Cuilwen pisze...

Patrycja, ale Ty jestes przysięgłym, to co innego, prestiż większy no i właśnie, możesz powiedzieć ze za pieczątkę, ja nie stawiam pieczątek ;)

Cuilwen pisze...

Gosia Ziarenkowa, niniejszym kopa do blogowania wymierzam Ci ;) W to miejsce, gdzie plecy tracą swoją szlachetną nazwę :D

Cuilwen pisze...

Kaja, tak, architekci mają podobnie ;) Tylko klienci, hcociaz tacy mądrzy, rzadko wiedzą gdzie se te kreski mieliby postawić. ;) To tak jak ze spacjami, niby oczywiste a jednak nie.

Kajka pisze...

;)
Ja akurat straaaaaszliwie podziwiam tłumaczy, bo mimo 12 lat niemca i 6 anglika jestem wtórną analfabetką. I dla mnie ktoś, kto nie tylko zna język, ale jeszcze potrafi tłumaczyć "ze zrozumieniem" ;) to GOŚCIU!
Próbowałam tłumaczyć kiedyś z niemca fachowy tekst z budownictwa. I mimo, że to moja działka i wtedy niemiecki nie był taki trudny ;) spędziłam nad tym kilka dni. A wyszło co wyszło.
Więc szacun dla wszystkich tłumaczy.
Tak samo jest z nauczycielami (kto zrozumie hałas, użeranie się z uczniami i ich rodzicami?). Każdy zawód ma coś takiego.
A co "trzech kresek" mogłabym dużo opowiadać, tak samo jak o dyskryminacji płci w zawodzie, ale w sumie szkoda na to czasu. Zaiwaniam kreślić ;)

Unknown pisze...

Tylko Ty tak to widzisz. Klient wie lepiej. Ja tylko stawiam pieczatki, jak na poczcie. Co do ksiazek, to tylko hobbistycznie mozna robic , malo platne (wloski)', malo ludzi czyta wloskich autorow, a nameczyc sie musisz. Raz popelnilam z kolega tlumaczenie kodeksu handlowego, nigdy wiecej, newerewer, umordowalismy sie , stracilismy mnostwo czasu, zarobek zaden. Jedynie satysfakcja ujrzenia wlasnego naziska na okladce,

Unknown pisze...

Tylko Ty tak to widzisz. Klient wie lepiej. Ja tylko stawiam pieczatki, jak na poczcie. Co do ksiazek, to tylko hobbistycznie mozna robic , malo platne (wloski)', malo ludzi czyta wloskich autorow, a nameczyc sie musisz. Raz popelnilam z kolega tlumaczenie kodeksu handlowego, nigdy wiecej, newerewer, umordowalismy sie , stracilismy mnostwo czasu, zarobek zaden. Jedynie satysfakcja ujrzenia wlasnego naziska na okladce,

Cuilwen pisze...

Wow, kodeks handlowy... Wspomnienia pewnego Biura Prawnego mnie obsiadły :D racja, strata czasu, zarobek żaden, tylko nerwy...

Cuilwen pisze...

Kaja, szacun dla architektów :D Nie umiem narysowac ludzika z pięciu kresek i kółka, a wykreslić cały plan budynku to hoho. czeba mieć MÓZG.