Spotkałam się. To znaczy moja twarz się spotkała. Z nogą piętrowego łóżka. Nie do końca rozumiem jak to się stało, ale usiłowałam iść w kierunku Matju, który szalał na górnym łóżku, jednocześnie odwracając głowę w stronę Zuzi i tłumacząc jej coś odnośnie do pracy domowej. Multitasking nie jest moją mocną stroną.
Bum.
Ałaaaaa.
I teraz na lewej kości policzkowej mam śliczny, filmowy wręcz, błękitny siniec. Do tego gorączka, zawroty i ból głowy oraz mdłości. Czy można samemu sobie zafundować wstrząśnienie mózgu czy to tylko moja nadaktywna wyobraźnia?
Kiedy spotykam kogoś znajomego, zamiast "dzień dobry" słyszę "a co ci się stało, mąż cię bije? hahahahaha".
Zaiste hahahaha. Hahahałabym się, gdybym mogła ruszać twarzą.
6 komentarzy:
W "idealnym" świecie można by uzyskać rentę od państwa za szkody wyrządzone za przyszłych podatników. W realnym nikogo to nie interesuje, boli tylko ciebie, to za słaby głos przebicia.
Hahaha, no cóż, sama jestem sobie winna ;)
Aucccccc, :( zimnym traktuj :(
;)
No żeś mnie rozśmieszyła. Zważywszy, że zaprojektowałam sobie SAMA kwadratowe uchwyty do szafek w kuchni i klamki w drzwiach w ilości sińców mnie nie pobijesz ;)
Ale wstrząsu mózgu sobie sama nie funduj. Niektórzy doprawdy nie mają co robić ;)
Ano jakos tak niezbyt skoordynowana jestem. :D
Prześlij komentarz