Czytam, jak sobie radzić, kiedy w głowie się przestawia.
I trafiłam na coś, co mną wstrząsnęło. Taka nieoczywista oczywistość:
"Ask yourself if you’d say what you’re thinking about yourself to someone else." Zadaj sobie pytanie, czy to, co właśnie myślisz o sobie, powiedziałbyś komuś innemu.
Otóż ni cholery. Nikomu nie nawrzucałabym tak bezlitośnie, jak wrzucam samej sobie. I założę się, że nie tylko ja tak mam.
Teoretycznie to proste - być dla siebie dobrym. Ale w praktyce jest jakby trudniej. Martin Seligman, którego bardzo poważam, twierdzi, że nasze mózgi zaprogramowane są na myślenie negatywne. Gdyby było inaczej, rodzaj ludzki by nie przetrwał - pławiąc się w samozadowoleniu, nasi przodkowie nie byliby w stanie przewidywać niebezpieczeństw i adaptować się do zmiennych warunków.
Czasem jednak, kiedy taki zbłąkany mózg jak mój trafia do Strefy Mroku, negatywne myślenie staje się jedynym dostępnym GPSem, który szybko i pewnie prowadzi mnie prosto w bagno. Poganiając kopniakami.
Co robić, co robić?
Najpierw stop i krok w tył. Tutaj pomaga inny pan, którego również bardzo poważam - Jon Kabat-Zinn i jego mindfulness (za zbója nie wiem jak to się nazywa po naszemu i czy jakoś w ogóle. /edit: już wiem, nazywa się to "uważność"/). W skrócie chodzi o to, żeby nie myśleć, tylko BYĆ, w kontakcie ze sobą i otoczeniem. Niełatwe i nie zawsze się udaje, ale kiedy się uda, spokój ducha jest jak zastrzyk z morfiny.
Nastepnie - metamyślenie :) Bierzemy z mentalnej półeczki te wszystkie jadowite produkty umysłu i, trzymając w dwóch palcach, krytycznie oglądamy. Ma to jakąś wartość, czy nie ma? Zazwyczaj wychodzi na to, że nie ma. I sama przed sobą muszę przyznać, że fakt, iż
- nie umiem grać w koszykówkę ani jeździć na rolkach (i snowboardzie, bardzo bym chciała umieć jeździć na snowboardzie),
- nie jestem CEO międzynarodowej firmy,
- i że za nic w świecie nie odezwę się przed grupą większą niż trzy osoby,
- itd.
NIE OZNACZA, że jestem beznadziejna oraz należy mnie natychmiast eliminować z genetycznej puli ludzkości.
Na co zresztą już za późno, bo zdażyłam się rozmnożyć. Ludzkość ma przerąbane.
14 komentarzy:
uważność się to nazywa :)
A dzięki :) faktycznie :D
Ewuś, ja wieczna optymistka też nie umiem grać w nic, co przypomina okrągłą piłkę ;)
A na serio, weź uważnie w dwa paluszki a potem spłucz w klozecie, please. Chciałabym móc zdjąć z Ciebie chociaż troszkę MROKU. Buziaczki.
Hmmm, ciekawe - ja nigdy tak o sobie nie myślałam. Dziwne, że takie myśli ma większość osób.
Normalnie nie myślę o sobie źle, tylko wtedy kiedy źle się czuję. Im gorzej się czuje, tym gorzej myślę i coraz gorzej przez to się czuję.
Zadziwiające jest, że sporo ludzi tak ma. Czasem rozmawiam z kimś z pozoru pewnym siebie, zadowolonym i tak dalej, i po jakimś czasie wychodzi na to, że pewnośc siebie to tylko maska, przyklejona frontem do świata zewnętrznego, a jak zajrzec pod spód to kompleksy i masakra.
Z założenia nie lubię kłamać, więc taka opcja mi nie odpowiada, szukam więc metod alternatywnych.
Terapia kognitywno behawioralna ma fajne sztuczki na obejście tych mechanizmów.
Tylko męczące jest takie dłubanie sobie w mózgu i walka ze soba na podstawowym poziomie. Bardzo energochłonne i wyczerpujące.
Zazdroszczę ludziom, którzy takiego problemu nie muszą rozwiązywać.
To się pochwalę, że myślę o sobie tylko pozytywnie i nikt nie jest w stanie mi tego dobrego obrazu zburzyć :))))) 10 lat temu jeszcze bardziej pozytywnie myslałam, bo cały swiat stał przede mną. teraz obraz jest nadal pozytywny, tylko zdaje sobie sprawę, że już na wiele pomysłów jest za późno :))
A propos uwazności. Być tu i teraz. Dzięki mojemu coachowi umiem. Można się nauczyć. I muszę przyznać, iż jest to fajne uczucie. Aby ten stan osiągnąć musiało w moim zyciu wydarzyć się coś bardzo negatywnego, co spowodowało,że skorzystałam z coacha. I to było to !!! Asia odmieniła moje zycie na jeszcze lepsze !
Ewa, przyłaczę się do Twojej listy
- nie umiem grac w nic, na rolkach umiem
- gadać mogę dlugo tylko do znajomych osób , moze być duża grupa
- ceo też nie jestem
Ludzkośc wcale nie ma przerąbane, bo wychowałaś fajne dzieci !!!!!
To być "tu i teraz" mam wyssane z mlekiem ... hmmm,od taty ;) On też podchodzi do wszystkiego (chyba) ze stoickim spokojem. Czego nie przestawi to obejdzie, a jak się nie da to trzeba polubić. To w sumie wygodna pozycja do życia tylko troszkę hamuje rozwój.
no widzicie, a ja sie musze wszystkiego w pocie czoła uczyc ;)
ja też się Ewa nauczyłam :) fajne to. A rozwoju nie hamuje, wręcz przeciwnie. W ciągu dwóch lat czuję, że mi się rozwinęłam więcej, niż w ciągu ostatnich 10 lat :0
wczoraj kupiłam sobie ucztę dla mojej duszy, czyli coaching i coaching extra. Otwieram, a tam reklama nowej książki http://www.czarnaowca.pl/duchowosc/praktyka_uwaznosci_dla_poczatkujacych,p1291651622
poszperam, może będzie w wersji elektronicznej, bo miejsca nie mam na kolejną książkę, póki co :)
ja mam coś o tym, jakby co to moge się podzielić :)
a jeśli masz i chcesz się podzielić to bardzo proszę :)
Prześlij komentarz