sobota, 8 lutego 2014

Jaki korzeń taka nać...

... taka córka, jaka mać ;)

Jestem susłem, spać mogę zawsze, wszędzie i w każdej pozycji (zdarzyło mi się, np wczoraj, zadrzemać na stojąco w autobusie). Budzę się rozbita, z dużą niechęcią oraz niesmakiem.
Są ludzie, którzy otwierają oczy, przeciągają się i już są gotowi do działania, napędzani albo optymizmem, albo codziennym stresem. Nie ja. Rano potrzebuję czasu na rozruch. Muszę wypić jakąś budzącą ciecz - kiedyś kawę, obecnie raczej herbatę albo yerbę. Muszę usiąść i ponownie nawiązać rozerwane połączenia ze światem rzeczywistym. Tłumaczę dzieciom: "nie mów do mnie, kochanie, ja jeszcze śpię i w ogóle cie nie rozumiem". Im dzieci starsze, tym więcej pojmują. Rozbroiło mnie, kiedy w pewien weekendowy poranek kiwałam się przy stole nad kubkiem kawy, Ania zaczeła coś mówić i żywo tłumaczyć, Zu, flegmatycznie żując swoją kanapkę, trąciła ją łokciem w bok: "cicho bądź, nie widzisz, że matka jeszcze kawy nie wypiła?". No właśnie, dziecinko. Dziękuję ci. O to mi chodzilo :D

Zu nie odziedziczyła po mnie susłowatości. Nie lubi wstawać rano (bo kto lubi), marudzi, jęczy, że nie chce iśc do szkoły, że chce spać, że nie wstanie... Ale po kilku minutach wstaje i współpracuje. Podniesienie jej z łóżka około 6.00 rano nie jest wielkim problemem.
Ania natomiast... O tak, to niezaprzeczalnie moja krew. Gdybym musiała budzić ją o 6.00, trzebaby chyba polewać ją wodą albo wywlekac z łóżka za nogi i potrząsać.
"Aniu wstawaj". Ania śpi jak kamień. "Aniuuu, wstajemy!". Ania nic. "Dziecinko, czas wstawać!". Zero reakcji.
Ściągam z niej kołdrę. Dziecko odruchowo zwija się w kłębek wokół przytulanej maskotki. Śpi dalej. Lekko szturcham w boczek. Łaskoczę. Głaszczę po głowie. Cały czas mówię. Nic, zero reakcji.
Dopiero po kilku minutach intensywnych działań Ania otwiera jedno oko. Zamyka. Leży jeszcze chwilkę. Krzywi buzię. "mamusiuuu ja nieee chcęęęęę wstaaawaaaać." Ziewa. "Chcę jeszcze spaaaać."
W końcu przyjmuje pozycję wertykalną. Niestety, nie ma z nią kontaktu :D "Aniu, co chcesz na śniadanie?"
Ziew. Zero reakcji. "Aniu, co byś zjadła na śniadanie?" Nieprzytomne spojrzenie. "Nie wieeeem...".
Trzeba ją zostawić w spokoju na kilka minut, nadzorując tylko, żeby nie zapadła z powrotem w sen. Dopiero po jakimś czasie dziecko zaczyna działać ;)

Podobnie jest w przedszkolu. Kiedy odbieram ich z Matju zaraz po drzemce, Ania wychodzi z sali z półprzymkniętymi oczami, siada w szatni i, na przykład, zaczyna zakladać rękawiczki na stopy :D

Wczoraj ciocia przedszkolna opowiedziała nam, ze Ania, obudzona z drzemki, wstała, kompletnie nieprzytomna, wzięła arkusz papieru do rysowania i... wytarła w niego nos. Ciocia zaczęła się śmiać i mówi "Aniu, ale do nosa to chusteczka, nie papier :D". Ania spojrzała na nią nieobecnym wzrokiem i... ponownie wytarła nos w arkusz papieru do rysowania. :D

Moja krew, nie wyprę się, no! :D

A TUTAJ ŚWIETNY ARTYKUŁ O TYM, ŻE BRAK SNU JEST NIEBEZPIECZNY.

Wskutek wieloletniego niedosypiania, spowodowanego macierzyństwem, doświadczyłam większości problemów wymienionych w powyższym tekście, łącznie z halucynacjami. Wszystko prawda, kurczę blade.




9 komentarzy:

Unknown pisze...

Umarłam ze śmiechu, dziekuje, mam takiego osobnika w domu. Ja współpracuję, ale nie dzisiaj. Dzisiaj wstałam w nocy ze trzy razy a potem moj kochany syn postanowił bawić się o godzinie 5 rano. I nie chciał jak zwykle to ma w zwyczaju sam się pobawić w łóżeczku. Potrzebował mojego towarzystwa. Kawa nie pomaga. Masz jakieś cudowne pomysły na obudzenie się i prztrwanie dnia ? Dzisiaj jestem sama do poźnego popołudnia, wiec nie mogę przysnąć przy dziecku, które się wspina na wszystko co stoi, upada, nabija sobie guzy itp.

Cuilwen pisze...

Nie ma sposobu... :/ Przez wiele lat doprowadzało mnie to do rozpaczy.

Nie da się pojąć jak wyczerpany jest człowiek, który całymi miesiącami sypia 3-4 godziny na dobę i to nie jednym ciagiem. Nie raz szłam do przedszkola/szkoły, wlokąc się noga za nogą, z dzieciakiem na plecach albo w wózku, płacząc ze zmęczenia. Dałabym wszystko, zeby móc się w danej chwili polozyć po prostu na ziemi i zasnąć. Tego się nie da opisać, jedno z najgorszych doświadczeń mojego zycia.

Współczuje strasznie i mam nadzieję, że Teo Cie tak nie przeczołga jak moje dzieci przeczołgały mnie :/ I że niedlugo zacznie lepiej spać.

Unknown pisze...

tak, nawet na zimnej ziemi może być :) rosną mu zęby w ilości hurtowej,głody jest strasznie w nocy, je dwa razy + budzi się bo mu wypada smoczek,a wnocy sam nie potrafi go znaleźć :) przy jednym dziecku dam rade. wyspie się potem :) ale masz racje, to niewyobrażalnie trudne przezycie. Brak snu gorszy niż pragnienie, czy głód. A kiedy dziecko przesypia ciurkiem noc ? Daj mi nadzieje na lepsze spanie :)

Cuilwen pisze...

Moje niestety okolo 2,5-3 roku zycia, ale znam takie co wczesniej juz spaly :)

Unknown pisze...

jeszcze dwa lata :) moja mama mowi, ze nie wie co to znaczy wstawac w nocy. Ja spałam do 7 rano ciurkiem.

MF pisze...

Z tymi opiniami mam to naprawde różnie bywa, a najczęściej przyparte do muru nasze mamy mówią, że jednak wcale nie spałysmy tak super, że też były zmęczone, i ulga przyszła jak skończyłysmy 7 lat co najmniej - więc ostrożnie tak z tymi mamami :):)Poprostu czas robi swoje i się wiele rzeczy zapomina.

Natalijka pisze...

u nas do takich należymy ja i Najstarsza. Mąż wstaje niechętnie, ale jak już wstaje to trzeźwy całkowicie. Średni i Najmłodsza zrywają się jak jakieś cholerne skowroneczki ;)

Natalijka pisze...

Patrycjo, moje dzieci przesypiały noc już w wieku 8,9 miesięcy- tak w temacie nadziei.

Unknown pisze...

Teo od 3 mca spal nieprzerwanie od 10 do 7 rano i myslalam, ze tak bedzie zawsze :) moze niebawem sie odmieni