U normalnych ludzi - narastający niepokój przed powrotem do tyry w poniedziałkowy ranek.
U mnie -
a) narastająca tęsknota za poniedziałkowym rankiem, kiedy dzieci będą zagospodarowane gdzie indziej a ja będę mogła popracować w spokoju;
b) duszące poczucie winy, bo ewidentnie jestem złą matką, która nie umie spędzać radośnie czasu z dziećmi na pieczeniu owsianych ciasteczek i lepieniu aniołków z masy solnej oraz edukacyjnych wycieczkach do muzeum. Bo nie ogarniam obowiązków, które inne matki mają w małym palcu. Zapominam o dopilnowaniu prac domowych i materiałów na plastykę, zapominam o ćwiczeniach logopedycznych, wpłacie za wycieczki, wypraniu stroju na wf, biletach na autobus, zmuszaniu Zu do czytania lektur, strojach na bal i tysiącu innych dupereli. Bo nie lubię siedzieć na placu zabaw. Bo wychodzenie z trojgiem bardzo aktywnych dzieci to dla mnie stres nie do pokonania.
Patrzę na spokojne i szczęśliwe kobiety, które spełniają się w tej roli i tak bardzo, bardzo im zazdroszczę.
6 komentarzy:
Czy pocieszy Cię fakt, ze jestem taka samą rozpieprzoną i nieogarniajacą matką jak Ty?
Tak :)
No to juz po week....i chyba lżej, co?
Podaj grabkę ;) Właśnie czytam uwagę w zeszycie Kuby - ewidentnie do mnie pisaną :(. Ja już nawet ostatnio nie mam wyrzutów sumienia, ze chałupa w rozsypce, praca zaniedbana, dzieci zaniedbane czasowo, obiadów mi się nie chce zbilansowanych, do szkoły daję co lubią i zjedzą (cale szczęście ja nie Rozenek i mnie nie zhejtuja za batony i gotowe płatki). Jestem kompletnie nieogarnięta, ale co tam ... Niezgodna mnie wciągła i trzyma ;)
Tak, po weekendzie lżej :)
Nie wiem jak Doskonałe Matki to robią i nie chce mi się nawet myśleć na ten temat; nie mam dla siebie litości chwilowo.
Ja nie mam (niestety) takiej duzej rodziny. I tak dorosłych dzieci jak Wy.wiec sie nie wypowiem. Ale powiem ze nienawidze gotowac. Kazdy poranek mnie przeraza na mysl, ze musze ugotowac. Mnie te mysli paralizują
Prześlij komentarz