Najstarsza zmogła wreszcie dwie baśnie. "Dziewczynkę z zapałkami" i "Brzydkie kaczątko". Tą drugą zasugerowałam ja, bo jest to jedna z mniej dołujących produkcji świętej pamięci duńskiego psychopaty. Swoją drogą kto to wymyślił, żeby katować dzieci skoncentrowaną dziewiętnastowieczną depresją... Wolałabym Grimmów z ich konkretną makabrą, odciętymi paluszkami zamiast kluczy i koszulkami z pokrzyw. Ich baśnie przynajmniej są baśniowe i nie wywołują u mnie chęci natychmiastowego nawalenia się jak messerchmitt oraz pochlastania zardzewiałym sierpem.
3 komentarze:
I to w jakim tempie. Super. Jak przekonala Zu ? Okropny andersen i grimm. Brrrr.
Metodą faszytowską - pójdź dziecino i czytaj a jak wyjdziesz z tego pokoju nie przeczytawszy to masz przegwizdane.
Stare metody zawsze najlepsze ;)
;)
Prześlij komentarz