Wieczór. Gorączkowo stukam w klawiaturę, termin zwany potocznie dedlajnem sie zbliża. W głowie wirują wszystkie rzeczy które powinnam i o których zapomniałam więc tym bardziej powinnam. Dzieci co chwila przybiegają z żądaniami albo z płaczem, bo ktoś komuś coś. Od dwóch dni nie miałam czasu się uczesać. Jedną reka układam listę zadań na jutro. Mateusz krzyczy. Ania krzyczy. Zu znowu włączyła telewizor przy odrabianiu lekcji, chociaz już dwa razy kazałam jej wyłączyć. Stukam w klawiaturę, w oczach obłęd, ręka nerwowo drga.
Otwierają się drzwi wejściowe i słyszę gromki głos Męża: "Honeeeyyyy I'm hooomeeee, chodź tu!"
Myślę "pewnie chce żeby wnieść zakupy, jak to możliwe, że dorosły facet nie jest w stanie wnieść toreb z zakupami do domu bez pomocy, no kurwa co to jest..." Z ust wyrywa mi się wściekłe " NO CO?!!!". Idę do przedpokoju, kapiąc jadem na podłogę.
Na to Mąż równie głośno, radośnie i z samozadowoleniem "GRZECZNIEJ KOBIETO BO NIC NIE DOSTANIESZ!" i wyciąga bukiet kwiecia. Trochę mnie zatkało.
Nagle doznałam olśnienia, o, to dzisiaj, 13 rocznica ślubu cywilnego ;)
Podziękowałam ładnie i zajrzałam do torby z zakupami, bo wiecie, kwiatki kwiatkami ale jakieś konkrety by się przydały. O, jest! Butelka czerwonego wytrawnego. Dobry mąż, ludzki pan. Wie o co chodzi, w końcu to już trzynaście lat ;)
3 komentarze:
Romantyczny maz. Kolejnych 100 lat zycze wam. Kurcze, czas sprintem biegnie
dzięki :D
Spożywam to rocznicowe wino w ilościach nieprzyzwoitych i bardzo mi dobrze, bo nic nie czuję :)
Prześlij komentarz