Oto, jaką przeszkodę musimy pokonywać w drodze do szkoły.
Wody w tym rowie jest na oko tak prawie po kolana (moje). Czasem jest żółta. Albo brązowa. Dziś była czysta.
Mosteczek z deseczek ugina się i kiedy się na nim stanie takim ciężarem jak na przykład obfita ja, zanurza się częściowo w wodzie.
Droga do szkoły zapewnia w ten sposób ów jakże przyjemny dreszczyk emocji. Czekam aż któreś z dzieci sie w tym korytku wykąpie :)
Po sobotniej komunii czeka nas Biały Tydzień. Szczęśliwie miałam dziś ze sobą Matju, więc mogłam polatać na świeżym powietrzu wokół kościoła. Uczestnictwo w mszy z udziałem kilkudziesięciu trzecioklasistów stłoczonych w mikroskopijnym kościółku przerasta moje możliwości psychiczne.
A na zewnątrz jest całkiem przyjemnie. Chociaż znowu nie udało nam się zobaczyć kucyka księdza proboszcza. Ale znaleźliśmy tabliczkę z jego danymi osobowymi :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz