piątek, 18 grudnia 2015

Caroline Kepnes - "You"

Woohoo.
Ale jazda.
Oto ma wycieczka - jak śpiewa Kaliber 44 - do wesołego miasteczka; zagłębiam się w struktury budowli z tektury... Nie, tak naprawdę zagłębiam się w struktury myślowe kompletnego czubka. Joe Goldberg pracuje w niedużej księgarni (jak tu nie polubić faceta, który pracuje w księgarni i w dodatku czyta książki?). Pewnego dnia zaglada tam Guinevere Beck, która z wyglądu przypomina Natalie Portman i każde się nazywać "Beck" bo nie znosi swojego imienia. Płaci kartą kredytową, dzieki czemu Joe poznaje jej nazwisko. Żyjemy w dobie internetu, więc namierzenie jej online nie sprawia mu najmniejszej trudności, szczególnie, że gdyby odłączyć tę laskę od Twittera i maila, prawdopodobnie umarłaby na syndrom odstawienia. W dużym skrócie:Joe ją kocha. By z nią być, usunie z drogi wszystkie przeszkody. I pozbędzie się ciał.

Mamy narratora pierwszoosobowego, więc wędrujemy sobie bezpośrednio po umyśle Joego i przyglądamy się jego rozważaniom, motywacjom, planom, emocjom i pragnieniom niczym przez szkło powiększające. Ach, co za podróż. W konfrontacji z głową Joego trujący ogród w Alnwick może się schować.
Trudno mi było się oderwać, nie wyprę się chorej fascynacji jego obsesją, jego pokręconą i w dziwaczny sposób spójną wariacką logiką... Język potoczysty i potoczny, wulgarny (uwielbiam), emotywny, malarski niemalże. Postacie dość wielowymiarowe, całkiem prawdziwe, rozwijane tak sprytnie, że wodzony za nos czytelnik zaczyna kibicować nie temu, komu -zgodnie z logiką i ogólnie przyjętymi zasadami moralnymi - powinien.
I ta obsesja... och, taka piękna  totalna, nienasycona obsesja, konstrukt wysnuty z czystej fantazji, piętrowy zamek na szklanej górze. Nadzieja i ślepa rozpacz, lęk i radość, wszystko bardzo prawdziwe, bardzo bliskie, czarowne, bezwzględne i kompletnie oderwane od rzeczywistości. Obłęd jak wir.

I, myślę sobie, omójboże jak to o mnie swiadczy, że tak czule i mocno się utożsamiam z porąbanym świrem-mordercą? ;)  Może to nie tyle świadczy o mnie, co o kunszcie autorki. I tego, khem khem, się trzymajmy ;)

Książka, krótko mówiąc, w mojej bardzo subiektywnej ocenie, zacna. Wyszła po polsku. Dla jasności sprawy: to literatura, zwana popularną, z wszystkimi jej zadami i waletami ;)

2 komentarze:

spektrum koloru pisze...

ciekawie sie zapowiada :)
umiesz zachęcić :)
papier czytalas czy ebooka?

Cuilwen pisze...

Papier. Kupowałam coś na Amazonie i przypadkiem trafiłam używany egzemplarz za dwa funty, nawet nie do końca wiedziałam co to jest :)