Dziś (wiekopomna chwila!) udało mi sie wykonać prosty plecak, z którego byłam zadowolona (rzadkość;). Nawet wygodnie mi było, w sam raz żeby pokrzątać sie po domu.
Udało mi sie poprawnie i bez wysiłku zaplecaczyć tylko dlatego że Zuzia już nie stawia oporu przy wiązaniu, cierpliwie znosi wszystkie poprawki i dociągania, nie prostuje nóg, nie próbuje schodzić... Tamten etap chyba mamy szczęśliwie za sobą, ufff, co za ulga:)
Chyba zacznę praktykować wiązania mniej chustochłonne - do takiego plecaka na przykład wystarczyłby rozmiar 4, a na krótsze chusty łatwiej zebrać fundusze;)
3 komentarze:
Popieram Cię w całej rozciągłości mojego domowego budżetu. Wbrew pierwszemu zdaniu nie jest on niestety rozciągliwy jak guma! Nie starcza na wciąż nowe chusty, wobec czego muszę wyprzedawać moje ulubione cudeńka. A plecaczek wyszedł Ci super, szkoda, że nie możemy tak "zaplecaczkować" się razem na spacer. Czemu ta stolica tak daleko, co? Całuski dla Smarkatki!
A tak na marginesie, czy Ty aby nie za bardzo mnie tą Katją mamisz?
Smarkata całuje Ciocię:)
Nie próbuję Cię mamić, tylko dzięki temu plecakowi zapałałam na nowo miłością do katji... Patrzę i macam i macam i patrzę i coraz bardziej ją kocham:)))
Ech tez bym sie wybrała na spacerek z Tobą i z Kubkiem:)
Prześlij komentarz