Jutro zacznie się Armageddon na skalę mikro. Przychodzą panowie reperować nasze ściany. Dwa pokoje i kuchnia. Salon i pokój dziewczynek trzeba było opróżnić z rzeczy, popakować wszystko w kartony, upchnąć te kartony w jakimś ustronnym kącie. Wszystkie meble trzeba poodsuwać od ścian i zabezpieczyć folią.
Kuchnia będzie wyłączona z użytku przez 4 dni.
Na całe szczęście sąsiedzi okazali wielkie serce, pozwolili nam u siebie koczować, bo sami wyjechali na parę dni. Nie będę musiała spać z dziećmi w syfie i pyle. Tylko trzeba poprzenosić niezbędne rzeczy, więc dzisiejsze popołudnie spędzę kursując między dwoma mieszkaniami jako tragarz. Nie mam siły :( Od 7 rano siedziałam na, za przeproszeniem, tyłku zaledwie 20 minut a jest już 13.00. Pakowanie, dzieci a w międzyczasie jeszcze pranie, obiad, wszystkie kurodomowe obowiązki. Końca nie widać :/
Nadal nie mam spakowanej torby do szpitala :/
W czwartek teoretycznie powinni skończyć prace, wtedy zacznie się akcji część druga - sprzątanie i ustawianie wszystkiego z powrotem. Szczerze mówiąc, połowę tych rzeczy wywaliłabym natychmiast, niestety nie mam tu nic do powiedzenia.
4 komentarze:
Szukając jakiegoś choćby ciut optymistycznego akcentu w tej remontowej zawierusze pomyślałam sobie, że może w koczowniczej bazie u sąsiadów nie będzie za oknem wesołego miasteczka...? :)
Niestety, będzie :) I to w podwójnej dawce bo ich wszystkie okna wychodzą na ten teren, a u nas tylko dwa :P
No to lipa:(
Jedyne co mi pozostaje to zadedykować Ci piosenkę w kimacie jak najbardziej adekwatnym do sytuacji :)
http://www.youtube.com/watch?v=d53bKLyCvxc
Dziękuję, faktycznie w klimacie :) I to bardzo :)
Prześlij komentarz