Zwinięta w kłębek nerwów trwam sobie to na kanapie u sąsiadów, to w zagraconym barłogu, w który zamieniło się łóżko w naszej sypialni. Z pozycji kłębka usiłuję opanować dzieci, którym zamieszanie okołodomowe kompletnie poprzewracało w głowach. Co chwila zrywam się, bo trzeba coś wytrzeć, podać, przenieść z lokalu do lokalu, przewinąć, umyć, pozbierać. W perspektywie być może kucie łazienki - przemaka ściana między łazienką a pokojem. Nie wiadomo jak długo to potrwa. W ogóle mało co wiadomo.
Atmosfera jest, łagodnie mówiąc, niezbyt dobra.
Ale staram się. Naprawdę się staram.
2 komentarze:
Jejku.... Kochana Kobieto....
A Ty nie tak dawno zastanawialas sie, jak daja sobie rade kobiety z piatka itp dzieci...
Ty bys sobie pewnie spokojnie i z dziesiatka poradzila...
Nie moge sie nadziwic, skad Ty masz tyle sily... Z jednej strony Cie Podziwiam, z drugiej strony az mi przykro, ze zamiast odpoczywac w ostatnich tygodniach ciazy..........
I kiedy zbiera mi sie na uzalanie nad soba, mysle o Tobie.
Dziękuję :* Łezka mi się w oku zakręciła, dowartościowałaś mnie. Wiesz, Ty też byś sobie poradziła śpiewająco, to żaden wyczyn, zapewniam :) Po prostu nie ma wyjścia, robi się i już. Ja mam wyrzuty sumienia, że się nad sobą użalam, ale bez użalania to chybabym pękła tak mi czasem źle...
Prześlij komentarz