Tłuczek do mięsa to w rękach kobiety broń straszliwa. Zaś w rękach kobiety, która ledwie się trzyma w pionie ze zmęczenia jest to narzędzie niebezpieczniejsze od bomby. Przy okazji tworzenia obiadu uszkodziłam blat kuchenny oraz usiłowałam dość energicznie acz zupełnie niechcący przetworzyć własną dłoń na kotlet, skutkiem czego prezentuje się teraz trochę jak skrzyżowanie poduszki z mięsem mielonym ;P Ale nie jest tak źle jak wygląda.
Małżonek najpierw skonstatował, że jestem nienormalna, z czym potulnie się zgodziłam (bo jak tu się nie zgodzić); następnie, w celu uniknięcia dalszych strat w ludziach i rzeczach, zażądał scedowania na niego wszelkich czynności wymagających użycia przedmiotów niebezpiecznych.
Szukając usilnie jasnych stron życia odkryłam dziś, że na placu zabaw pod blokiem łapię zasięg naszej wifi :) Odetchnęło me uzależnione od netu serce i wyczuwalnie spadł mi poziom agresji :)
6 komentarzy:
hehe no cóż, ja nie jem/nie robię mięsa więc mam luz ale pewnie było by tak samo;)
W sumie dobrze, że to tylko tłuczek, zastanawiam się co by było gdybym miała w ręku na przykład tasak...
Tasak, hihihihihi....
Choc nie wiem, dlaczego mnie to rozsmieszylo... ;-0
Bo to jest śmieszne ;)
;))))) Pasujemy do siebie. Mnie też lubią niebezpieczne przedmioty. A mężowi na słowo "nienormalna" palnęłabym tłuczkiem. I bynajmniej nie w rękę.
Mężowi nie mogę podskakiwać, trzeba znać swoje miejsce w szeregu, nie? ;)
A tak po prawdzie to jestem za bardzo zmęczona i wystraszona żeby się kłócić z kimkolwiek o cokolwiek. Jak myślę o logistyce okołoporodowej to robi mi się słabo :)
Prześlij komentarz