piątek, 2 grudnia 2011

Lęk

Pojawia się spodziewanie, zazwyczaj nad ranem, kiedy ciało jeszcze domaga się snu a dziecko już domaga się pobudki. Drżenie rąk, miękkie kolana, duszności, mdłości, zawroty głowy. Sporo wysiłku trzeba włożyć w pokonanie oporu powietrza, żeby wstać i pójść do swoich zajęć. Podczas dnia znika... albo nie.
Od kilku dni taka wewnętrzna szarpanina nie wiadomo z kim i o co pochłania 3/4 mojej energii życiowej.


Przy tej piosence przechodzą mnie ciarki. Różnej natury.



Tłumaczenie ze staroirlandzkiego:

"i am eve great adam's wife
it is i that outraged jesus of old
it is i that stole heaven from my children
by rights it is i that should have gone upon the tree
i had a kingly house at my command
grievous the evil choice that disgraced me grievous
the chastisement of the crime that has withered me
alas my hand is not clean

it is i that plucked the apple
it overcame the control of my greed
for that women will not cease from folly
as long as they live in the light of day
there would be no ice in any place
there would be no glistening windy winter
there would be no hell there would be no sorrow
there would be no fear were it not for me"

2 komentarze:

GOSIA pisze...

co za tekst! czy takie brzemię można wogóle unieść?

Cuilwen pisze...

o to to...