Kilka fotek z urodzin Zu, obchodzonych skromnie i bez gości, z powodu potencjalnego zagrożenia ospą.
Był tort.
Oczywiście ze świeczkami.
Matju chciał zanurkować w torcie, albo chociaż zrzucić go ze stolika, kiedy mu to uniemożliwiłam, był niepocieszony i dawał temu wyraz. Głośno.
Wyje, to prawda, ale poza tym słodki jest ;)
Prezenty były, a jakże. Podobały się.
Mat w krzakach, czyli w towarzystwie mojej dumy, pięknej, wyhodowanej przeze mnie osobiście sansewierii. Wykopał jej sporo ziemi z doniczki. Część zjadł. Mój biedny kwiatek jeszcze się trzyma, ale nie wiem jak długo.
Dziś poszłam obejrzeć Hobbita :) Wzruszyłam się do łez przy śpiewających krasnoludach, ze śmiechu się popłakałam przy smarkającym trollu. Mam cel - zobaczyć następne części. Mam po co żyć ;)
Na dobranoc coś kojącego:
2 komentarze:
jacy oni som cudowni! te Twoje dzici!
Dziękujemy :)
Prześlij komentarz