niedziela, 13 stycznia 2013

Obsesje i obsesyjki

Każdy ma jakieś, większe lub mniejsze.
Na przykład Matju ma obsesję na tle przypraw kuchennych. Systematycznie włazi na stół, ściąga przyprawy z półeczki a następnie wysypuje je i na nich siada. Dziś znowu zastałam go w kuchni, prychającego i usadowionego tyłkiem na całkiem porządnie usypanej kupce słodkiej papryki i granulowanego czosnku. Alternatywnie może jeszcze po nich deptać. Zależy zapewne od nastroju.

Ania, z kolei, ma obsesję bakteriową. Kiedy, dajmy na to, obrany banan upadnie jej na stół (na STÓŁ, nie na podłogę), za nic w świecie go nie tknie, dopóki go nie umyję. Bo ma bakterie. Ja rozumiem, że może nasze mieszkanie nie przeszłoby testów Perfekcyjnej Pani Domu, ale no bez przesady...

Zuza na szczęście nie ma takich fiksacji i oprócz zupełnie normalnej obsesji na temat słodyczy, nic jej nie mąci samopoczucia.

Z moich obsesji, do omawiania na blogu nadają się chyba tylko te muzyczne.
Znowu obsesyjnie i kompulsywnie słucham Porków. Zwłaszcza tego kawałka. Mówi do mnie.



A Mateuszowi śpiewałam dziś, usypiając go w nosidle:



cudnie się przytulił i zasnął. Posapywał przez sen jak mały niedźwiadek, a ja szeptem śpiewałam dalej, bo nie mogłam przestać :)

3 komentarze:

Northern.Sky pisze...

I taka edukacja muzyczna to rozumiem;)

Małgorzatka pisze...

a myślałam, że też siadasz na przyprawach;P

Cuilwen pisze...

hahahahahahah